"Bije, ale tak bardzo go kocham". Karteczki, które dały kobietom głos

Wiktoria Dróżka
Białe kartki, które "pachną" ofiarą, poplamione krwią i pełne sprzeczności, od razu przykuły moją uwagę na Facebooku. Z pozoru niewinne "karteczki", a budują mocny obraz przemocy w związku. Gdyby je pozlepiać, stworzyłyby portret ofiary i jej życia z oprawcą. Jest w nim lęk, toksyczna więź i ból, a także poczucie niemocy i wstydu.
Jak pomóc ofiarom przemocy? Być Kobietą Szczęśliwą/Facebook
Reakcja w przemocy
Post opublikowany na profilu "Być Kobietą Szczęśliwą" przykuł uwagę nie tylko moją, ale też setki innych kobiet. Na szczęście są reakcje. 3 dni po opublikowaniu, internautki dodały 81 komentarzy, 374 "lajków", a sam post udostępniono 402 razy. Kobiety najwyraźniej poczuły solidarność i, jedna po drugiej, zaczęły dodawać bardzo osobiste posty.
Powtarzający się błąd. Jeśli uderzył zrobi to ponownie
Każde zdanie rozpoczęte małą literą, zbudowało efekt pozornego wejścia w środek historii o przemocy. Wyrwane z kontekstu zdania, które rozpoczynają się od słów: bije, ale...


"bije, ale bardzo go kocham" to jedno z kilkunastu zdań, które uderza odbiorcę w twarz, zamyka usta i pozostawia w osłupieniu. Zdania napisały kobiety, które doświadczały przemocy i wiedzą, jako trudno wyjść z toksycznej relacji. Dopóki w niej tkwią, są współuzależnione, czyli wewnętrznie dotknięte chaosem, zagubieniem, niepewnością i bezradnością. A klimat emocjonalny rodziny przemocowej nasycony jest lękiem i totalnym osamotnieniem, bo kto chce mówić o tym, że mąż bije...

Znają smak przemocy
– Przeszłam przez to piekło... Nie bił, ale psychicznie się znęcał... Przerwałam to piekło. Jestem szczęśliwa, choć droga była długa, ale warto było. Nie byłam sama z tym problemem, mogłam liczyć na MOPS, przyjaciół – pisze pod postem jedna z kobiet.

– Temat jest ciężki... Kiedyś nie rozumiałam tego, ale to jest współuzależnienie. Wstyd, że... te karteczki wszystko przekazują. Wspaniała rzecz, jestem przeciwko przemocy, bo doznałam jej i znam jej smak – dodaje.

Pamiętajmy też, że ofiary przemocy czasami przez długi czas, małymi kroczkami, dojrzewają do decyzji o odejściu od oprawcy. Trwa to nawet latami. Policja, rodzina, przyjaciele nie mogą już patrzeć na jej męża "boksera"i siniaki na ciele, ale też tracą nadzieję, że wyrwą się z tego bagna. Doświadczanie przemocy domowej jest złożonym problemem.

Bliscy pomagają do momentu, aż widzą, że kolejny raz wróciła do gościa, który obiecuje zmianę, kwiaty, poprawę i złote góry. Do wyjścia z niej jest potrzebna pomoc systemu, specjalistów, często nawet wsparcie wielu służb.

Tylko kobieta zrozumie tu kobietę
Pracuję jako psycholog na infolinii kryzysowej – płacz i bezsilność w kontekście o przemocy w rodzinie słyszałam wielokrotnie. Słowa "bije mnie, ale jakoś to zniosę", to w tych historiach niestety "norma".

Praca z ofiarami przemocy jest bardzo trudna, wymaga ogromnej wiedzy, troski, cierpliwości i umiejętności nieoceniania, co chyba jest tutaj najważniejsze. Trzeba zrozumieć, że bita kobieta potrzebuje dużo czasu na podjęcie jakiejkolwiek decyzji o zmianie. A pokusa powiedzenia: "Spakuj się i uciekaj już dzisiaj" jest bardzo duża.

Pamiętam, jak udzielałam wsparcia psychologicznego kobiecie, która od 10 lat doświadczała przemocy ze strony męża. Była gnębiona, poniżona i bita. W pracy grał życzliwego gentlemana, w życiu był okropną bestią.

Po 10 latach naprawdę uwierzyła, że jest nikim, zwykłym zerem, kobietą do sprzątania i gotowania. Odizolowała się od znajomych, przyjaciół. Rodzina w pewnym momencie też poczuła się bezradna. Wiedziała, że powinna odejść, ale samo podjęcie decyzji o odejściu było najtrudniejsze.

Cieszę się, że publikowane są takie posty jak ten, bo to również forma pomocy i pewien krok w dotarciu do ofiar. Siłą są kobiety, które z tego piekła wyszły i dziś dumnie pokazują, jak żyć bez ciosów codziennie wymierzanych w twarz.

Jak pomóc ofiarom przemocy? Być, wzmacniać, wysłuchać, pokazać drogi wyjścia – to bardzo dużo. Kiedy mówimy o przemocy, już wtedy pomagamy sobie i innym.