"U siebie nie zapali, bo śmierdzi". Dymek na balkonie narusza sąsiedzką zgodę

Redakcja MamaDu
Wolnoć, Tomku, w swoim domku – mówi polskie przysłowie. Ale coraz częściej pojawiają się pytania o granice tej wolności. Prawdziwą kością niezgody jest palenie na balkonie.
Zakaz palenia na balkonie wszystkim wyszedłby na zdrowie Fot. Jarosław Kubalski / AG
Mieszkam w bloku i doskonale znam te wszystkie "sąsiedzkie bolączki". Imprezy do 5 nad ranem, kłótnie za ścianą, biegające nad głową dzieci czy niedzielne remonty. Najwięcej ostatnio jest kłótni, bo do mieszkania obok wprowadziła się nowa rodzina.

A po kłótni – obowiązkowo – sąsiad wychodzi na papieroska. Chyba ma dużo do przemyślenia, bo pali co chwila. Skąd wiem? Cały ten smród wpada do mojego mieszkania. A dokładnie do sypialni dzieci.

Trujesz moje dzieci!
Nie mam nic przeciwko palaczom. Nie prowadzę przeciwko nim krucjaty i nie biegam za nimi, namawiając do rzucenia nałogu. Jeśli chcesz się truć – proszę bardzo. Lubisz siedzieć w dymie? Świetnie. Ale pal u siebie, bo trujesz moje dzieci!


– Jestem u siebie. Balkon to przecież część mieszkania – mówi mi palacz. No niby tak, ale nie do końca. "U siebie" możesz też biegać z gołym tyłkiem, a jakoś żadnych golasów w sąsiedztwie nie oglądam. Zresztą z tego palenia "u siebie" smród leci do mnie, a ja nie życzę sobie go wąchać. A tym bardziej, żeby oddychały nim moje maluchy.

"Możesz zamknąć okno" – to jest złota rada, którą zawsze słyszę, kiedy skarżę się na palacza z sąsiedztwa. Ale nie zamierzam ustępować, bo to nie ja tutaj szkodzę innym. Nie bez powodu na palaczy nałożono już tyle ograniczeń – zakaz palenia w pubach i miejscach publicznych ma chronić innych przed ich nałogiem.

W końcu wolność palacza kończy się tam, gdzie zaczyna się wolność niepalącego. W tym przypadku – na balkonie.

Smród leci wszędzie
Jeśli chcesz palić na SWOIM balkonie, to upewnij się, że smród też pozostanie po TWOJEJ stronie. Już przemilczę rzucane na trawnik pety, bo palacz najwidoczniej tak się brzydzi nikotynowego smrodu w swoim mieszkaniu, że niedopałków pozbywa się rzucając je za barierkę.

Możesz palić u siebie, czyli u siebie w mieszkaniu. Ale w mieszkaniu palacz nie zapali, bo żona nie pozwala. Jeszcze kanapa zaśmiardnie. A zresztą są dzieci i nie mogą tego wdychać. Ale dzieci sąsiadów to już mogą?

Najchętniej wprowadziłabym zakaz! Bo jak sąsiad hałasuje i się awanturuje, to mogę zgłosić naruszenie ciszy nocnej. A jak mnie podtruwa, to nie mogę nic zrobić. Jedynie zwrócić mu uwagę.

Pewnie niełatwo byłoby tego zakazu pilnować, ale wszystkim wyszedłby na zdrowie.