Cichy zabójca związków. Nikt z nas tego nie lubi, a po kłótni robimy to najczęściej

Wiktoria Dróżka
Przechodził przez to chyba każdy – ciche dni. Sytuacja, kiedy para postanawia nie odzywać się do siebie po małej sprzeczce lub gorącej kłótni. Wystarczyłoby powiedzieć wprost, o co chodzi, ale wolimy drogę cichej walki. Tylko, o co? Do czego prowadzi partnerów strategia cichych dni?
Czego w kłótni nie robić? Prawo autorskie: lightfieldstudios / 123RF Zdjęcie Seryjne
Czasem, gdy w związku zapada chwilowa cisza może to przynieść pewną korzyść – uspokoić atmosferę. Kiedy jednak milczenie się powtarza, przedłuża albo jest formą wywierania nacisku, robi się niebezpiecznie. Przede wszystkim nie rozwiązuje kryzysu, tylko go pogłębia.

Po co nam te ciche dni?
Wszechogarniająca cisza, krótkie odpowiedzi, ograniczające się do tak lub nie, czasem dłuższych zdań, ale tylko o sprawach organizacyjnych. Ciche dni wyśmiewane, nielubiane, ale przez to piekło braku komunikacji przechodził chyba każdy. Taka sytuacja wywołuje u obu stron dotkliwe uczucia zranienia, krzywdy, złości – o tym w tej "niewinnej grze" zapominamy.


Aż dziwne, że sobie to robimy. Dostarczanie sobie wzajemnie pozytywnych doświadczeń jest jednym z najskuteczniejszych sposobów budowania satysfakcjonującego związku (tak wynika z licznych badań). A my robimy zupełnie na odwrót? Z potrzeby kierowania, manipulacji, może zupełnie nieświadomie?

Może nie każdy to wie, że takie milczące dni to wywoływanie presji na drugą osobę. Ta metoda wywołuje silne, choć blokowane emocje, a przede wszystkim uderza w bolesny dla każdego punkt – odrzucenie. Tak naprawdę ludzie wolą słyszeć skargi niż być dla drugiej osoby przezroczystym.

Bolesne w tej mimo wszystko agresywnej metodzie jest to, że unikamy kontaktu, "nie zauważamy" osoby i nie dopuszczamy jej do głosu. Chcemy wprost lub nie wprost przekazać komunikat – domyśl się. To nic innego jak pasywna twarda technika wywierania wpływu.

Co pary robić powinny z takim "niewinnym" atakiem?
Ciche dni tak jak fochy naturalnie wywołują u jednej z osób chęć odzyskania dobrej relacji, tak aby przestała być ignorowana. Czasem jednak blokada jest z dwóch stron, wtedy nikt nie chce przekroczyć swojej granicy. A to nad czym para powinna się zastanowić to, co tak naprawdę karmi focha?

Rada okazuje się prosta. Psychologowie podkreślają, że ludzie generalnie lubią, gdy ich bliscy proszą ich wprost o różne rzeczy i przeważnie starają się te prośby spełnić. Foch w tym nie pomaga, bo jak wskazują Krystyna Doroszewicz i Małgorzata Gamian-Wilk w książce "Uległość w bliskich relacjach" fochy i ciche dni to rodzaj silnych emocjonalnych ataków na relację i na drugą osobę.

Na ogół okazuje się, że nieświadomie wzmacniamy focha. – Jak to? – ze zdziwieniem pytają pary. Podczas rozmów terapeutycznych psychologowie zwracają uwagę parze na to, co nakręca i wzmacnia takie zachowania. Bywa tak, że jedna osoba w związku robi focha, druga stara się ułagodzić, prosi, błaga niemalże o kontakt, tym samym wzmacnia go.

Ta osoba, która o kontakt tak usilnie prosi, nie jest też bez winy. Ona chce mieć na już spełnioną potrzebę, trochę jak małe dziecko. Na już i teraz, inaczej nie udźwignie cierpienia. Jak widać, ciche dni to metoda, w której kochający się ludzie fundują sobie silne, negatywne uczucia. Dlaczego zatem tak często po nią sięgamy? Odpowiedzieć powinien sobie każdy z nas.

A wy jak kończycie swoją kłótnię?