W "chrześcijańskim bloku" nie wolno suszyć bielizny? Awantura o "gacie" na balkonie
W sieci furorę robi zdjęcie listu, który w swojej skrzynce znalazła jedna z internautek. W owym liście sąsiedzi stanowczo domagają się, aby nie wywieszała swojej bielizny na balkonie. To nie pierwsza afera wokół "suszenia gaci". Niektóre miasta chciały nawet wydać specjalny zakaz, żeby tylko pranie zniknęło z widoku.
– Halo sąsiadko, czy mogłabyś w przyszłości nie wieszać swojej bielizny NA BALKONIE?! To jest chrześcijański blok, a nasz syn powinien dorastać bez TAKICH POKUS?! – czytamy w liście, jaki znalazła w swojej skrzynce jedna z internautek.
Chodzi oczywiście o suszące się na balkonie pranie, a wśród niego damską bieliznę. Figi i staniki, zdaniem sąsiadów, to prawdziwa pokusa dla ich syna.
Kartka, którą kobieta znalazła w swojej skrzynce pocztowej•Fot. Facebook
Zachwiana estetyka
Pranie na balkonach i tarasach przede wszystkim kole w oczy – zaburza estetykę, ład i miejski porządek. Chyba mało kto, popijając poranną kawę i wyglądając przez okno, ma ochotę podziwiać suszącą się bieliznę sąsiadów.
I pół biedy, jeśli suszarka stoi na balkonie, ale co jeśli to suszarka zaokienna? Wystawiona tuż nad naszą głową? Wystawiania tego typu suszarek ciągle zakazują spółdzielnie mieszkaniowe.
– Nie mamy balkonu, tylko same przeszklone drzwi z barierką. Do barierki przyczepiliśmy specjalny stojak na pranie, ale już dwa dni później przyszedł pan ochroniarz i kazał go zdjąć – mówi Magda, mieszkanka warszawskiego Targówka.
Chodziło po pierwsze o bezpieczeństwo, a po drugie o niszczenie elewacji. – Nie wierzę, że wieszak mógłby się urwać i na przykład spaść komuś na głowę. Był solidnie przymocowany. Ale oczywiście zdjęliśmy, pranie suszymy w domu – przyznaje Magda.
"Będziemy ściągać gacie"
Dwa lata temu – także z powodu prania – zrobiło się głośno o Lubinie. Robert Raczyński, prezydent miasta, zapowiedział wówczas, że zamierza zmuszać mieszkańców do "zdejmowania gaci z balkonów".
Stety czy też nie, formalnych zakazów nie udało się wprowadzić. A to dlatego, że właściwie nie wiadomo, jak miasto miałoby pilnować przestrzegania nowego prawa. I kto mógłby ocenić, czy akurat pranie na balkonie Nowaków narusza "poczucie dobrego smaku", a na balkonie u Kowalskich już nie?
Wydaje się, że schnące podkoszulki i bokserki nie znikną z naszego krajobrazu tak łatwo. Pozostaje więc się z tym pogodzić, albo – jak sąsiad wspomnianej internautki – wystosować list do współmieszkańców.
Źródło fotografii: popularne.pl