31-latka wolała sprzedać dziecko niż zostawić w szpitalu. Pozostanie bezkarna?

Redakcja MamaDu
Co musi się dziać, że matka sprzedaje swoje dziecko? Ta kobieta nie miała łatwego życia, ale czy to usprawiedliwia ją przed tym, że sprzedała dziecko? To pytanie do prawnika, sądu, MOPS-u i jej samej. Kim jest i co dokładnie zrobiła 31-letnia kobieta, matka czwórki dzieci?
Polscy śledczy wciąż czekają na dokumenty z Danii. Prawo autorskie: donot6 / 123RF Zdjęcie Seryjne
Jak rzecz
Sprzedaż dziecka to nic innego jak transakcja, handel ludźmi, przestępstwo. Uczestniczą w nim dwie strony – matka, która chce pozbyć się dziecka i kupująca rodzina, która za wszelką cenę chce je posiadać. W takim procederze wzięło udział małżeństwo z Danii i matka dziecka, 31-letnia Kinga z Mysłowic. Urodziła synka, troje jej pozostałych dzieci wychowywało się w rodzinach zastępczych. Gdy się okazało, że jest w czwartej ciąży, opieka społeczna zaczęła sprawę monitorować. Sprawa się ciągnie już od 4 lat, Prokuratura w Mysłowicach wciąż czeka na potwierdzenie z Danii czy Duńczyk, o którym mówiła Kinga, jest biologicznym ojcem dziecka. To element niezbędny w tej sprawie, która jest prowadzona przez śledczych pod kątem handlu dziećmi.


Winne są obie strony
Matka nie szukała pomocy w szpitalu, zdecydowała się, że sprzeda dziecko za 750 euro, czyli równowartość 3267 zł. Dziś matka chłopca twierdzi, że pieniędzy nie wzięła.

Szokująca transakcja została wykryta, gdy losem chłopca zainteresowała się polska prokuratura i pracownicy opieki społecznej. Kinga kilka lat temu była podopieczną mysłowickiego MOPS-u. Gorzej z duńską stroną. Tam służby uwierzyły, że rodzicami dziecka jest para Duńczyków. Wszystko przez dokument, który wystawiono w Holandii.

W Holandii poszło gładko, tam wszystko można
Mężczyzna pochodzi z Holandii, tam zarejestrował dziecko, mówiąc, że jego żona urodziła je w domu. Holendrzy wydali mu akt urodzenia i para pojechała z dokumentami do Danii, gdzie nadano chłopczykowi numer ubezpieczenia.

– Szpital nas powiadomił, że dziecko urodziło się zdrowe, ale w domu go nie było. Matka twierdziła, że chłopczyk jest u babci, a potem u cioci... Powiadomiliśmy policję. Wtedy ona powiedziała, że dziecko jest u ojca w Danii, którego miała rzekomo poznać na wakacjach – mówiła dla Fakt.pl, Sylwia Komraus, dyrektor mysłowickiego MOPS-u.

Jak sytuacja wygląda dzisiaj?
Okazuje się, że łatwo jest kupić dziecko bez udziału wszystkich władz. Sprawa najprawdopodobniej do dziś nie wyszłaby na jaw, gdyby nie polskie służby. Prokuratura żądała ukarania Duńczyków za złamanie przepisów prawa adopcyjnego. Sąd uznał jednak, że odpowiedzą jedynie za poświadczenie nieprawdy i skazał ich na karę uwaga – 21 dni więzienia w zawieszeniu oraz 40 godzin prac społecznych.

Z punktu widzenia definicji o handlu ludźmi mówimy wtedy, gdy dochodzi do wykorzystania – tłumaczy Joanna Garnier z Fundacji Przeciwko Handlowi Ludźmi i Niewolnictwu „La Strada”. Tu bezpośrednio o wykorzystaniu nie ma mowy. Ci ludzie chcieli pominąć procedurę adopcyjną, która czemuś przecież służy. Zarówno matka, jak i para duńska zrobiła to poza systemem, być może nawet nie w złej woli, nie wiemy tego, ale akceptowanie takich procedur jest niedopuszczalne. Istnieje ryzyko, że taki "trend" się rozprzestrzeni – dodaje wiceprezes fundacji.

Wykorzystano tu lukę w prawie
Nie ma bowiem w Danii jednoznacznych wytycznych dotyczących postępowania w takich przypadkach. Rodziców próbowano oskarżyć na podstawie paragrafu mówiącego o surogacji, ale skoro polska matka była już w ciąży, to nie można było postawić takiego zarzutu. Nie była to jednocześnie sprawa, którą można by uznać za handel ludźmi, co argumentowano tym, iż para dba o dobro dziecka i są po prostu dobrymi rodzicami. Jedyna pozytywna wiadomość jest taka, że ministerstwo przypatruje się tej sprawie, zastanawiając się nad ewentualnymi zmianami w przepisach prawnych.

Wypaczenie, bezradność – co jeszcze?
Wiele kobiet obawia się macierzyństwa, sytuacja życiowa je przerasta. Jeśli ciężarna jest bezrobotna, chora, opuszczona, bezradna, w ciężkiej sytuacji materialnej i psychicznej, ma zawsze wyjście – pozostawienie w szpitalu. W tym miejscu dziecko można legalnie zostawić i zrzec się dobrowolnie praw rodzicielskich. Dziecku wtedy nic nie grozi, nie przechodzi długiej procedury, a matka ma 6 tygodni na ewentualną zmianę decyzji. Niestety, matki wolą zrobić to w ukryciu, albo świadomie nie zrzec się praw. Pogrywają jak w brudnych interesach.

Co mogło zniechęcić do oddania dziecka w szpitalu i legalnej adopcji? – Obecnie procedura adopcyjna jest zniechęcająca. Długo się czeka na dziecko, bo często mają nieuregulowaną sytuację prawną. Dodatkowo rodzina przechodzi wiele, nazwijmy to testów rodzicielskich. To wszystko ma zapobiec ponownemu porzuceniu dziecka, ale przez rodziców adopcyjnych. Proszę mi wierzyć, bywa i tak, że nowi rodzice nudzą się dzieckiem, albo nie dają sobie z nim rady – wyjaśnia w rozmowie dla MamaDu Joanna Garnier. – Różnie kraje ten problem rozwiązują, np. we Francji kolejka potencjalnych rodziców jest bardzo długo, nie ma kapryszenia, oczekujący na dziecko dostają dziecko z kolejki: niepełnosprawne, chore, zdrowe, małe, większe – tu nie ma życzeń. Odmowa skutkuje przesunięciem na koniec kolejki. To się wydaje całkiem sensowe. Jest ten element odpowiedzialności i poczucia, że to nie przelewki ani koncert życzeń – dodaje.

Dziecko na sprzedaż – to zaczyna być popularne
Zastanawiające jest to, na ile "trend" tzw. nielegalnych adopcji rozpowszechnia się. – Wiele krajów w ogóle sobie nie radzi z tymi sprawami, świat się skomplikował. Wiele osób nie jest w stanie mieć biologicznego dziecka. Sytuacja skomplikowanych przepisów adopcyjnych trochę sprawia, że ludzie szukają innych dróg, np. w tzw. nielegalnej adopcji, czyli kupienia dziecka.

O tym, że kupno noworodka jest proste, można się przekonać, przeglądając ogłoszenie w internecie. Niedawno poruszyliśmy temat najgorszego ogłoszenia w historii internetu. Trudno było nam uwierzyć, że zrobiła to matka. Niektóre "mamy" dyskretnie wplatają je między posty na forach poświęconych macierzyństwu, inne reklamują się wprost. Miejmy świadomość, że może być jeszcze gorzej w czasach, gdy problem z niepłodnością ma coraz więcej par. Przybywa ich w zastraszającym tempie, a procedury legalnej adopcji stają się coraz bardziej wyśrubowane i zniechęcają potencjalnych rodziców. W takiej transakcji zderzają się dwie kobiety – jedna, która dziecka tak bardzo pragnie, że zrobi wszystko, aby je mieć i druga, która pozbyła się uczuć i empatii i chce się jak najszybciej pozbyć potomstwa.
Źródło: fakt.pl