Plastikowy pistolet też może zabić. Z własnej winy wychowujemy zepsute pokolenia

Hanna Szczesiak
Następca brytyjskiego tronu celuje z pistoletu w siedzącego naprzeciw chłopca, wszystko na oczach rozbawionej mamy i młodszej siostry. Kolega nie pozostaje dłużny – wymierza broń w głowę księcia. To nie scena z filmu czy książki – tak się bawi 4-letni książę George, w obecności swojej mamy, księżnej Kate i siostry, księżniczki Charlotte. Pistolety były plastikowe, nikomu nie stała się krzywda. Czas spędzony na świeżym powietrzu z rodziną i przyjaciółmi – bezcenny. Jednak czy taka "zabawa" rzeczywiście bawi?
Czy zabawa plastikowym pistoletem uczy przemocy? screen The Washington Times
Dla rodziny królewskiej to zwykłe, niedzielne popołudnie – książę Wiliam gra w polo w meczu charytatywnym, księżna Kate siedzi z dziećmi na trawie i dopinguje męża. Mimo to, gdy w sieci pojawiły się zdjęcia z tego wydarzenia, na Twitterze rozgorzała dyskusja: czy kilkuletniemu księciu wypada bawić się w ten sposób? Poszłabym o krok dalej. Czy jakiemukolwiek dziecku, niezależnie od jego pochodzenia czy statusu społecznego, wypada bawić się, przykładając pistolet do skroni kolegi? Wiem, że to "tylko" zabawka, jednak nie od dziś wiadomo, że w świecie dziecka zabawa jest najlepszą formą nauki.


Zwróciłam się w tej kwestii do Katarzyny Kucewicz, psycholożki i psychoterapeutki z Ośrodka Psychoterapii i Coachingu INNER GARDEN. Psycholożka potwierdziła moje obawy: zabawa pistoletem nie jest dobra, niezależnie od tego, czy jest się księciem.

Zabawa w wojnę czy w strzelaninę jest dla dzieci atrakcyjna, bo wymaga interakcji z innymi, jest głośna, pozwala na swobodną komunikację, daje upust dziecięcej energii. Zdaniem psycholożki ten sam efekt można uzyskać dzięki innym zabawom, pozbawionym elementu przemocy.

– Zabawy tego typu eskalują agresję. Oczywiście to ważne, by dziecko uczyło się wyrażać nie tylko pozytywne, ale również negatywne emocje, dawać im ujście, ale niekoniecznie w formie zabawy, w której chodzi o unicestwienie drugiej osoby czy zwierzęcia. Strzelanie do siebie jest brutalne i choć zabawkowy pistolet w rękach kilkulatka wygląda niewinnie, to jednak w jakiś sposób rodzic, pozwalając na taką zabawę, daje dziecku zielone światło na zachowania agresywne i przemocowe. Dzieci szybko uczą się, że skoro rodzic zezwala na agresywne zachowania, to one są w porządku i że można w taki sposób przeżywać złość, a nawet śmiać się i bawić zabijaniem – wyjaśnia Kucewicz.

Granice zaczynają się zacierać. Jeden rodzic nie widzi nic złego w zabawie plastikowym pistoletem ("w końcu to TYLKO zabawka"), drugi w znęcaniu się nad chomikiem czy podrzucaniu królików ("w końcu to TYLKO zwierzę"). Dla dziecka to komunikat: przemoc to źródło rozrywki, przemoc jest okej. Jest tez grupa rodziców, która nie zastanawia się nad konsekwencjami, gdy daje dziecku plastikowy pistolet. Kupują, bo inne dzieci mają, bo dziecko chce, bo tak.

– Rodzice często argumentują, że kupują taką zabawkę dla świętego spokoju, żeby dziecko nie czuło się gorsze, gdy inne dzieci mają. Taka postawa moim zdaniem sugeruje, że mamy z dzieckiem skomplikowaną komunikację. Rodzice, którzy nie umieją odmówić dziecku kupienia pistoletu, powinni przemyśleć, czy potrafią w relacji z dzieckiem zachować zdrowe granice, czy nie są zbyt ulegli – radzi Katarzyna Kucewicz i apeluje, by zostawić pistolety dorosłym.

Żyjemy w czasach nadmiaru i przesytu – znalezienie zabawki, która będzie wspierać rozwój dziecka, zamiast utrwalać szkodliwe wzorce, nie jest trudne. Wymaga jednak wysiłku i chęci.