Tragedia w rodzinie mistrza olimpijskiego. 19-miesięczna córka zmarła na jego oczach
Bode Miller – jeden z najlepszych i najbardziej utytułowanych narciarzy alpejskich na świecie – poinformował o tragedii, jaka spotkała jego rodzinę. W miniony weekend zmarło najmłodsze dziecko Millera – 19-miesięczna Emmy. Bliscy postanowili zorganizować zbiórkę charytatywną na rzecz rodziny sportowca.
Mimo błyskawicznej reakcji i natychmiastowej akcji reanimacyjnej, dziewczynki nie udało się uratować. O śmierci dziecka najpierw poinformował portal TMZ, później informację na swoim profilu na Instagramie potwierdził sam Miller.
– Jesteśmy zdruzgotani. Nasza malutka dziewczynka, Emmy, odeszła wczoraj. Nigdy, w ciągu miliona lat, nie wyobrażaliśmy sobie, że doświadczymy takiego cierpienia. Jej miłość, jej światło, jej duch nigdy nie zostaną zapomniane. Nasza mała dziewczynka tak bardzo kochała życie – napisał Miller pod zdjęciem córki.
W tym trudnym okresie z pomocą Millerom przyszli przyjaciele i bliscy, którzy postanowili zorganizować zbiórkę charytatywną na rzecz rodziny.
– Gdy rodzina przechodzi ścieżkę żalu i smutku, której nie powinien pokonywać żaden rodzic, chciałabym wezwać społeczność i poprosić o pomoc w zdjęciu z nich ciężaru góry rachunków, które wkrótce zaleją ich dom oraz kosztów pogrzebu – czytamy na stronie GoFundMe.com, na której prowadzona jest zbiórka.
Do tej pory cel wsparło ponad 230 osób, co pozwoliło uzbierać niemal 12,5 tys. dolarów.
Jeden z największych
Bode Miller jest jednym z najbardziej utytułowanych i najwybitniejszych narciarzy alpejskich w historii. W kolekcji ma sześć medali olimpijskich (złoty, trzy srebrne i dwa brązowe) i pięć zdobytych w mistrzostwach świata (cztery złote i srebrny). Dwukrotnie przypadła mu Kryształowa Kula za pierwsze miejsce w klasyfikacji generalnej Pucharu świata.
Ostatni z olimpijskich medali – brązowy – wywalczył w Soczi w 2014 roku, stając się najstarszym w historii zdobywcą olimpijskiego krążka w narciarstwie alpejskim. Oficjalnie swoją karierę zakończył w 2017 roku w wieku 40 lat.
Śmierć 19-miesięcznej Emmy to tragiczny wypadek, któremu winna jest zwykła "chwila nieuwagi". Nigdy nie wolno nam zapominać, że wiele rzeczy – w naszym codziennym otoczeniu, także w naszych domach – które wydają się pozornie niegroźne, dla dziecka mogą być śmiertelnie niebezpieczne.
Przestrzegamy mamy na każdym kroku, aby nigdy nie zostawiały dzieci samych w kąpieli czy na zjeżdżalni. Żeby nie pozwalały bawić się maluchom sznurkami od rolet, smyczą przyczepioną do kluczy albo tasiemkami przy ubranku.
Czasem dwie minuty wystarczą, by doszło do tragedii. Pamiętaj o tym, gdy zostawiasz swoje dziecko na chwile samo.
Źródło:sport.dziennik.plMoże cię zainteresować: To nagranie przypomina, że chwila nieuwagi może skończyć się tragedią. "Odebrać jej dziecko!"