"Nie przynoś wstydu, dziecko. Tańcz". Smutna prawda o występach w przedszkolu
Wierzę, że fajnie jest oglądać swoje dziecko, jak w zabawnym przebraniu recytuje wierszyk, czy tańczy z grupą dzieci na scenie. Wierzę na słowo, bo mój trzyletni syn nie znosi występów w przedszkolu i jak tylko ma możliwość, ucieka. Na przykład między jedną piosenką a drugą. Dopóki nie dostrzeże mnie w tłumie widzów, zdaje się dobrze bawić. Jednak, gdy tylko uświadomi sobie, że jestem na sali, coś w nim pęka. Wtedy ląduje na moich kolanach i występ do końca oglądamy razem z widowni.
Sala w ryk
Troje małych chłopców recytuje wiersz. Tylko jeden z nich wydaje się czerpać z tego frajdę. Patrzy na rodziców, uśmiecha się, widać, że rozumie co mówi. Pozostali dwaj wydają się kompletnie zdezorientowani. Jeden nerwowo zaciska rączki na koszuli zapiętej pod samą szyję. Drugi zaszklonymi oczami rozgląda się po sali. Brawa niczego nie zmieniają – chłopczyk, który bawi się świetnie, podchodzi do mamy daje jej buziaka i wraca na scenę, dwoje pozostałych patrzą na rodziców pytającym wzrokiem.
Teraz tańczą dziewczynki. Jedna z nich to bliska kumpelka mojego syna. Patrzy tylko na nas. Nie uśmiecha się, raczej zazdrości. Jej rodzice cały występ starają się uwiecznić smartfonem. Kiedy wzrok dziewczynki wędruje na nas, za moimi plecami staje jej ojciec zirytowany, że córka nie patrzy w obiektyw. W swej roszczeniowej postawie wobec dziecka nie jest jedyny.
Byłam świadkiem sytuacji, w której rodzice szeptali do ucha zmartwionemu chłopcu, który, tak jak mój syn, chciał się przytulić, że musi wystąpić "bo inne dzieci też tańczą", "bo co powie pani" i na koniec "bo tak nie wolno". W domyśle – "nie przynoś nam wstydu, dziecko. Tańcz." Nie przesadzam – widziałam te pełne politowania spojrzenia w naszym kierunku, kiedy nasz trzylatek do końca występu nie chciał się ode mnie odkleić.
W tym czasie pozostali rodzice nie widzą swoich dzieci – występ obejrzą w domu. Ważniejsze jest nagrywanie. Szkoda. Bo wiele z ich dzieci ewidentnie wyczekuje aż rodzice zaklaszczą, pomachają, czy chociaż się uśmiechną. A reszta? No cóż. Ich reakcje po występie sugerują, że raczej nie będą chciały do niego wracać...
Niestety uroczystość odbyła się były rano. Czyli wpadasz, oglądasz, bijesz brawo, machasz na do widzenia i zostawiasz dziecko na kolejne godziny w przedszkolu. Połowa sali w płacz. Wiadomo – żadna trauma. Ale po co? By wysłuchać kilku piosenek...?
Nie mam pretensji do przedszkolanek – mają swój harmonogram dnia, poza tym dzieci popołudniu bywają zmęczone i rozproszone, więc wystąpić byłoby jeszcze trudniej. Ja zawsze na dzień występów organizuję sobie dzień tak, by syn mógł wrócić ze mną do domu, ale wiem, że niewielu rodziców ma taką możliwość. Biedne dzieciaki.
Rodzice, nie przyszliście tu dla siebie
Nie zrozumcie mnie źle: występ był uroczy i choć na scenie nie było mojego dziecka, uśmiech nie schodził mi z twarzy. Wiele dzieciaków bawiło się świetnie, inne mniej, ale też nie było widać po nich cierpienia. Jednak odniosłam wrażenie, że całość zorganizowana została ku uciesze rodziców, a niektóre dzieci przypłaciły to wyjątkowo dużym stresem. I to na życzenie rodziców, bo żadna z przedszkolanek słowem nie zaprotestowała, kiedy pozwoliłam synkowi zostać ze mną. A rodzice? No cóż...
Kiedy po trudnym i dla nas, i dla syna występie wróciliśmy do domu, chciałam dowiedzieć się, dlaczego moje dziecko reaguje w ten sposób. Dlaczego rozkleja się na mój widok zawsze podczas tego typu uroczystości. Z jednego z eksperckich artykułów w sieci dowiedziałam się, że dzieci w okolicznościach, w których wymaga się od nich zachowywania się w określony sposób (tańczenie na rozkaz ewidentnie taką sytuacją jest), bardzo się stresują. Trzymanie emocji na wodzy to dla malucha duże wyzwanie. Dlatego, gdy tylko widzą kogoś, przy kim czują się swobodnie i mogą być sobą, uświadamiają sobie, że mają inne wyjście. Moja obecność na występach to dla mojego syna szansa ucieczki, z sytuacji, której sam nie miał odwagi się sprzeciwić.
W innym przedszkolu, które znam z opowieści przyjaciółki, obowiązuje zakaz klaskania w trakcie występów. Powód? Dzieci się rozpraszają i łapią okazję, by zwiać ze sceny. Czyli nie dość, że tkwią w sytuacji, na którą średnio mają ochotę, to jeszcze dorośli robią wszystko, by ich w tej sytuacji uziemić. Nie dać możliwości wyboru.
Brzmi jak przesada? To wyobraźcie sobie, że szef organizuje występ taneczno-wokalny twojego działu, na który zaprasza rodziny swoich pracowników. Byłoby fajnie zatańczyć przed gronem filmujących cię osób? A może miałbyś odwagę się sprzeciwić? Tak myślałam.
Może cię zainteresować: Efekt Pigmaliona i efekt Golema. Zobacz, jak łatwo podcinasz dziecku skrzydła