"Ograniczyłam dziecku telewizję do 30 minut dziennie". Efekty zwalają z nóg

Ewa Bukowiecka-Janik
Każdy rodzic zna tę pokusę, by jednym kliknięciem wyłączyć płacz i marudzenie, a zyskać spokój. Każdy choć raz jej uległ, a wielu robi to codziennie. Włączamy telewizor lub wręczamy dziecku telefon dla chwili wytchnienia od ciągłego skupiania uwagi na małym człowieku.
Im więcej czasu dziecko spędza przed telewizorem, tym większe problemy ze skupieniem uwagi Prawo autorskie: antos777 / 123RF Zdjęcie Seryjne
Rachel Burrow, matka niespełna dwuletniego Izajasza, dotkliwie przekonała się, co to znaczy przedawkować technologię.

Dziecko odcięte od rzeczywistości
Kiedy Izajasz miał 15 miesięcy, jego mama poszła z nim na rutynowe badania kontrolne. Wówczas lekarz zwrócił uwagę, że jak na swój wiek, chłopiec za mało mówi. Na tym etapie rozwoju dziecko powinno znać trzy słowa (dowolne), których używa świadomie. Co więcej, Izajasz nie potrafił chodzić. Pediatra był wyraźnie zaniepokojony.

Mama chłopca wyszła z gabinetu lekarza zalana łzami. Miała ogromne poczucie winy. Wciąż zadawała sobie pytania: może chłopiec nie rozwija się dobrze, bo za krótko karmiła go piersią? Może poświęciła mu za mało uwagi? Wszystkie te myśli miały na celu odgonienie jednej, prawdziwej i najbardziej bolesnej dla jej matczynego sumienia...


– Rozprasza, pochłania, kradnie czas. Może sprawić, że będziesz żałował, że nie byłeś obecny w najważniejszych momentach swojego życia – w ten sposób Rachel pisze o prawdziwej przyczynie kłopotów dziecka. Ma na myśli technologię, a konkretnie telewizję oraz własnego smartfona.
Postanowiła, że ograniczy czas, jaki chłopiec spędza przed ekranem do 30 minut. To, co stało się później przeszło jej najśmielsze oczekiwania.

Kiedy Izajasz był maleńkim dzieckiem, Rachel była w kolejnej ciąży. Często źle się czuła, więc telewizja stała się rozrywką i środkiem uspokajającym dla chłopca. Ponadto włączony telewizor od zawsze był dla rodziny towarzyszem. Kiedy Izajasz dorastał, jego rodzice widzieli, że znacznie łatwiej jest mu skupić uwagę na ekranie, niż na tym, co dzieje się wokół niego. Zmieniło się to raptem po tygodniu od ograniczenia czasu "włączonego telewizora".

– Izajasz zaczął częściej na nas patrzeć, stał się towarzyski, zaczął się z nami aktywnie bawić zabawkami – opowiada mama chłopca.

Przykład idzie z góry
Z czasem kobieta zorientowała się, że nie sama telewizja była przyczyną kłopotów z rozwojem jej syna. Stała się wyczulona na to, w jaki sposób Izajasz spędza czas, częściej go obserwowała, więc siłą rzeczy była offline. Wówczas dotarło do niej, że kiedy chłopiec był mały i patrzył w telewizor, ona zajmowała się patrzeniem w ekran telefonu.

– Praca w mediach jest dla mnie źródłem dochodów, jednak powinny istnieć jakieś granice. Kiedy patrzę w telefon jestem rozkojarzona, nie mam pojęcia, co dzieje się wokół mnie. Sama wysyłałam Izajaszowi sygnał, że to, co na ekranie jest ważniejsze niż to, co dzieje się w rzeczywistości. To dlatego on nie umiał się z nami kontaktować – bo ja nie pokazałam mu, jak to się robi – pisze Rachel.

Po 20 tygodniach rodzinnego detoksu od wszelkich ekranów mama i Izajasz bardzo się do siebie zbliżyli. Chłopiec stał się wyciszony, zrelaksowany, mniej marudził i okazywał rodzicom więcej czułości. Ponadto, świadomie używa 10 słów, gaworzy i chętnie angażuje się w zwykłe, codzienne czynności.

– Technologii jest w naszym życiu coraz więcej. Dorastające pokolenie jest bardziej rozproszone niż kiedykolwiek. My rodzice powinniśmy postawić granice. Zróbmy to dla naszych dzieci – apeluje mama Izajasza.
Źródło: lovewhatmatters.com