"Nie biegaj, bo się przewrócisz!". Wychowujemy pokolenie ofiar nadopiekuńczych matek

Redakcja MamaDu
Twój strach, twój problem – chciałoby się powiedzieć do wszystkich matek, które nie potrafią powstrzymać się od nadmiernej opiekuńczości w stosunku do dziecka. Nadopiekuńczość to nic innego jak błąd wychowawczy, coś w rodzaju łagodnej formy krzywdzenia. Nadopiekuńcze mamy próbują przeżyć życie za swoje dziecko. Sprzątają za niego pokój, robią pranie, pakują plecak do szkoły, zawsze znajduje usprawiedliwienie jego złego zachowania i dają bezgraniczną wolność. Pokazywanie strachu o dziecko to najkrótsza droga do tego, aby wychować życiowego nieudacznika. Oto czego powinniśmy się wystrzegać.
Prawo autorskie: eggeeggjiew / 123RF Zdjęcie Seryjne
Pierwsze kroki dziecka to dla nich jak skok ze spadochronem
Wystarczy 15 minut na placu zabaw, by stworzyć listę najbardziej lękotwórczych zwrotów kierowanych do dziecka. "Uważaj, bo spadniesz", "Patrz pod nogi", "Nie dotykaj tego", "Nie biegnij tak szybko, bo się przewrócisz", "Pomalutku", "Czapka na uszka". Wszystkie te komunikaty, mają podstawowy wydźwięk: "Lęk i strach zamiast odwagi". Okazuje się, że woda w uszach dzieci przy kąpieli to powód do paniki.

Rodzice czujni, ale też świadomi
Strach rodzica to problem rodzica i dobrze, aby o tym wiedział. – Dziś, gdy mam wejść do wody lub ktoś mnie lekko ochlapie kroplami, zachowuję się gorzej niż pies w sylwestra. A wszystko dlatego, że moja matka przeniosła swój strach na mnie związany z wodą. Zawsze, gdy zanurzyłam jedynie stopy w basenie, czy w jeziorze słyszałam: "Uważaj" – opowiada mamaDu 30-letnia kobieta, która dzisiaj jest mamą. Nie może przeżyć, że strach ma tak wielkie oczy, po tym, jak rodzice starali się być "tacy dobrzy" i odciągali od wszystkiego, co może być w jakimś stopniu niebezpieczne. Dzisiaj, podobny strach o dziecko pojawił się również w niej, ale ona chce inaczej. Chce wychować syna na skoczka, biegacza, odważnego mężczyznę, a nie na raczkującego bezradnego chłopca.


Tylko ona wie, ile pracy ją kosztuje, aby nie przenieść tego strachu dalej. – Oczywiście, mam schizy, ale zagryzam zęby, gdy mam wypowiedzieć najbardziej durne słowa: "Nie biegaj, bo się przewrócisz". Próbuje formułować inne, lżejsze komunikaty do syna: "Jasiu, jak będziesz tak trzymał patyk, to wydłubiesz sobie oko i nici z kariery sportowca". – Choć otaczający mnie wianuszek mam na placu zabaw, spogląda na mnie niejednokrotnie dziwnie, ja się cieszę, że nie serwuje dziecku kolejnej porcji schizy. Ale ja w ten sposób neutralizuję swój lęk o dziecko, jak są jakieś inne pomysły chętnie posłucham – podkreśla mama.

Lęk o dziecko to zupełnie normalne uczucie, zmierzają się z nim również rodzice mistrzów. Ostatnio przeczytałam wywiad z Bronisławem Stochem, ojcem Kamila. Podzielił się tym, co czuł, gdy jego syn, w wieku 12 lat, wykonywał pierwszy poważny w życiu skok. – Był to największy stres jaki przeżywałem. To było stopniowe oswajanie się z tym ciężarem, z możliwością kontuzji, z możliwością przeżycia czegoś jeszcze gorszego. To jednak cały czas jest z tyłu głowy i nigdy się tego nie pozbędę, bo wiem, że w sporcie wszystko jest możliwe – opowiadał.

A gdyby tak inaczej
A gdyby tak postawić na większą wolność, pobrudzenie, przewrócenie, zadrapanie. Odważny krok nauczony w dzieciństwie może zaważyć o losach dziecka. Bo to chuchanie na zimne rodzica, to być może przelewanie własnego strachu na dziecko?

Psychologowie podkreślają, aby dać dzieciom po prostu żyć, bo taka nadmierna troska to nic innego jak narzędzie kontroli, a nawet rodzaj przemocy. Co mają o sobie myśleć dzieci, które słyszą, że nie poradzą sobie z posmarowaniem kromki chleba, albo z założeniem butów. Co robią – wycofują się przed startem.

Synowie, którzy doświadczyli nadopiekuńczości nieświadomie, poszukują partnerek o cechach psychicznych, podobnych do matki. Będą to najczęściej kobiety, które za nich zadecydują, nie spytają o zdanie. Tacy mężczyźni czekają na wsparcie i opiekę ze strony partnerek, choć sami powinno je dać. Nie umieją wziąć odpowiedzialności za rodzinę, z lękiem myślą o potomstwie, pełni przerażenia i niepewności nie potrafią być "głową" rodziny.

– Dzieci wychowywane nadopiekuńczo, często są wikłanie w poczucie winy, gdy próbują autonomii, albo wypacza im się zdrowy obraz relacji międzyludzkiej, oparty na lęku i chorej kontroli. Stałe kontrolowanie dziecka zabiera mu pewność siebie, czyni je osobą niezdolną do walki o siebie, przeciwstawiania się. Co więcej, dzieci matek nadopiekuńczych nierzadko stają się ofiarami zjawiska zwanego parentyfikacja, czyli zaczynają przejmować role osoby dorosłej w domu. Tak się dzieje, gdy np.: matka uzależnia dziecko od siebie, izoluje od świata, stale zamartwia się, przy tym daje komunikat: „mam tylko ciebie, jak będziesz grzeczny to będę szczęśliwa i serce mi nie pęknie”. Dziecko wówczas przejmuje na siebie obowiązek dbania o stabilność emocjonalną matki. Jak to się kończy? Zwykle głęboką psychoterapią w dorosłości i ogromnymi problemami w relacjach międzyludzkich – podkreśla Katarzyna Kucewicz, psycholog, psychoterapeuta Ośrodek Psychoterapii i Coachingu INNER GARDEN.

Kogo problem dotyczy? Głównie mam, które nie znajdują satysfakcji w związku małżeńskim, albo samotnie wychowują dziecko. Wielu psychologów uważa, że za nadopiekuńczością matek kryją się też elementy despotyzmu i chęć dominacji. Często nadopiekuńczość przybiera formę nadużycia emocjonalnego, gdy matka tworzy kokon i sojusz z dzieckiem mówiąc np: „Ojciec odszedł mamy tylko siebie i tylko nasza miłość nas ocali”.

Autorkami takiego zachowania są też matki o osobowości neurotycznej, które wykazują wysoki poziomie lęku. Dramatyzm całej sytuacji jest to, że nadmiernie "poświęcające się" matki, oczekują procentu od kapitału swojej lokaty uczuć.

Kolejny powód dla terapii
Ofiary nadopiekuńczych matek zgłaszają się do gabinetów na terapię z problemem "nieudanego życia". Jeżeli podczas terapii uda się przywrócić takiemu człowiekowi tożsamość albo w ogóle pomóc ją budować, można mówić o pierwszym dorosłym kroku. Zdarzają się przypadki, że nadopiekuńcze działania stłumiły w człowieku poczucie indywidualności i niezależności. Jak taki człowiek funkcjonuje w życiu? Stosuje system "podwójnego życia", w domu nadal pozostaje uległy, lecz poza nim stosuje manipulacje i kłamstwa.


Za co ty tak nienawidzisz swoje dziecko?
– Niektórzy terapeuci mawiają do swoich pacjentek – nadopiekuńczych matek – „za co Ty tak nienawidzisz swojego dziecka?”. To mocne zdanie, ale rzeczywiście nadopiekuńczość często jest formą biernej agresji matki i jej potrzeby dominowania nad dzieckiem. Strach o życie dziecka może przybierać formę ograniczająca jego wolność i rozwój, gdy matka nie pozwala na jakiekolwiek interakcje dziecka, na zabawę, spontaniczność, to upośledza je emocjonalnie, czyli uczy je, że jest nieporadne, inne, słabe, że w sytuacji, w której pozostałe dzieci sobie radzą ono jest gorsze – opowiada Katarzyna Kucewicz.