"Dziecko to święta krowa, której wszystko wolno". Internauci oburzeni zachowaniem matki

Redakcja MamaDu
Przysłowiowa "chwila nieuwagi" stała się przyczyną konfliktu dwóch przyjaciółek – Anity i Beaty. Wszystko zaczęło się dość niewinnie – od spotkania przy kawie. Niestety koleżeńskie ploteczki zakończyły się małą katastrofą, której autorem był 6-letni Franio.
Za szkody wyrządzone przez dzieci odpowiedzialność ponoszą rodzice Prawo autorskie: da161 / 123RF Zdjęcie Seryjne
Anita, która swoją historią postanowiła podzielić się na portalu Papilot, opisała nieprzyjemny incydent, do jakiego doszło w trakcie spotkania z koleżanką.

– W ostatni poniedziałek doszło do bardzo nieprzyjemnego zdarzenia w moim domu. Z zapowiedzianą wizytą przyszła do mnie koleżanka. Przyprowadziła ze sobą 6-letniego syna – Franka. Piłyśmy kawę i rozmawiałyśmy w najlepsze, gdy usłyszałam huk dobiegający z sąsiedniego pokoju. Natychmiast tam pobiegłam. Moim oczom ukazał się okropny widok. Na podłodze leżał mój laptop – zupełnie roztrzaskany... – napisała Anita.


Beata, gdy zobaczyła, co się stało, "ochrzaniła syna". – Dzieciak się popłakał, a koleżanka przeprosiła za wszystko i wyszła. Widziałam, że była smutna, a jej przeprosiny wyglądały na szczere – podkreśla autorka listu.

Jednak czy przeprosiny to nie za mało, gdy w grę wchodzi uszkodzenie sprzętu wartego 2 tys. złotych, na którym dodatkowo zapisana była praca dyplomowa Anity? Z takim pytaniem autorka zwróciła się do czytelników. Sama jest rozdarta – poprosić koleżankę o pieniądze, czy raczej wyłożyć fundusze z własnej kieszeni i nie narażać przyjaźni na szwank?

Laptop i odzyskanie danych – 3 tys. zł
Anita pisze – Laptopa uratować się nie da. Trzeba będzie kupić nowy. Zakup wyniesie około 2 tys. zł. Do tego wydam jeszcze kilkaset złotych na odzyskanie danych ze zniszczonego laptopa. Jestem zrozpaczona.

– Nie chodzi o to, że nas nie stać. Mamy pieniądze, ale nie tyle, aby co chwila kupować nowy sprzęt. Pieniądze nie rosną na drzewie i ciężko na nie pracujemy.  Nie ukrywam – jestem zła na koleżankę. Drzwi do pokoju, w którym leżał laptop, były zamknięte. Dziecko samo je otworzyło, a następnie dotknęło rzeczy, która do niego nie należała. Myślę, że sześciolatek nie jest już niczego nieświadomym brzdącem, ale powinien wiedzieć, że nie rusza się cudzych rzeczy, a zwłaszcza drogiego sprzętu.

– Beata, czyli koleżanka, ponosi za to odpowiedzialność. To jej zadaniem jest wychować dziecko i przypilnować je, gdy idzie do kogoś z wizytą. Mój mąż twierdzi, żebym coś jej powiedziała, bo to niemożliwe, żebyśmy mieli ponieść takie koszty przez jej nieuwagę. Jego zdaniem Beata musi brać odpowiedzialność za wybryki małego i chociaż jest mu jej szkoda, uważa, że mogła bardziej uważać na dziecko.

"Mam mieszane uczucia"
Anita zastanawia się, co zrobić, bo przyznaje, że jej i jej mężowi powodzi się nieźle, jednak Beata "nie ma pieniędzy". – Ona i jej mąż nie najlepiej prosperują. Wiem też, że mają kredyt na mieszkanie. Nie jest im łatwo. Dlatego waham się, czy upominać się o jakiekolwiek pieniądze. My nie mamy żadnego długu i wiedzie nam się znacznie lepiej. Z drugiej strony, jeżeli nic nie zrobię, poniosę przez jej dziecko sporą stratę finansową. Tu nie chodzi o 200-300 zł, ale o 3 tysiące!

– Mam mieszane uczucia. Przyznam, że trochę się krępuję. Beata jest moją wieloletnią koleżanką i źle mi z tym, że miałabym poprosić ją o zwrot pieniędzy. Zwłaszcza, gdy wiem o jej trudnej sytuacji. A generalnie to uważam, że ona sama powinna się zainteresować sprawą i zadzwonić. Tymczasem ona milczy – podsumowuje i pyta czytelników o radę: puścić to płazem czy spróbować odzyskać choć część pieniędzy?

Komentujący są podzieleni. Nie brakuje matek, które podkreślają, że trudno upilnować małe dziecko i wystarczy chwila nieuwagi. – Jeśli zapraszasz do domu dzieci, musisz się liczyć z tym, że coś się może stać – pisze jedna z nich.

"Dziecko to święta krowa"
Ale roztrzaskany laptop to nie to samo, co rozlany na dywanie sok. – To chyba całkowicie logiczne, że powinna odkupić ci laptopa! Kiedyś takie coś było nie do pomyślenia. Ludzie bez żadnego "ale"' w takich sytuacjach odkupowali zniszczone rzeczy. A teraz? Dziecko to święta krowa, któremu wszystko wolno. Madki twierdzą, że mogą sobie karmić i przebierać dzieci wszędzie, dzieci mają prawo drzeć się nawet w kinie i restauracji. Nastał czas terroru madek z dziećmi! Co się z tym światem porobiło! – napisał jeden z komentujących.

– Powinna zwrócić pieniądze, jeśli faktycznie źle jej się wiedzie finansowo, to przynajmniej np. połowę, w tym część tej połowy powinna pójść ze skarbonki dzieciaka, to może się nauczy na przyszłość bardziej uważać i szanować cudze rzeczy – skomentował inny.

Niektórzy twierdzili, że autorka sama jest sobie winna – przynajmniej jeśli chodzi o utratę pracy dyplomowej – bo "takie rzeczy trzeba trzymać zawsze w dwóch kopiach albo na dysku zewnętrznym". Inni zwrócili uwagę, że kłótnia o pieniądze może zniszczyć przyjaźń.

A jakie jest wasze zdanie? Co Anita powinna zrobić w tej sytuacji?
Źródło: papilot.pl