Mieszkanka Ursynowa napisała list o "sąsiedzkim dymku". Takiej reakcji się nie spodziewała

Hanna Szczesiak
Wchodzisz po pracy do mieszkania, otwierasz okno. Myślisz, że wywietrzysz, że będzie nieco chłodniej, że teraz odpoczniesz. Zamiast świeżego powietrza (o które w mieście i tak trudno), "dymek" od sąsiada. Pół biedy, jeśli palisz papierosy lub nie masz nic przeciwko zapachowi dymu. Jeśli jesteś niepalący, masz małe dzieci albo po prostu nie znosisz zapachu papierosów – masz problem. Co zrobić w sytuacji, gdy sąsiedzi regularnie zatruwają ci życie (a przynajmniej powietrze)? Takie pytanie zadała na Facebooku mieszkanka Ursynowa, jednej z warszawskich dzielnic.
Czy palenie papierosów na balkonie powinno być zakazane? 123RF.com/rognar
W serwisie Warszawa w Pigułce opublikowano list mieszkanki Ursynowa do sąsiadów, w którym prosi o niepalenie na balkonach.

– Szanowni palący sąsiedzi, nadeszły ciepłe dni, kiedy to każdy z nas ma ochotę otworzyć okno, ba! Nawet spać przy otwartym oknie, bo w mieszkaniu gorąco. Niestety waszym niepalącym sąsiadom, a szczególnie rodzinom dziećmi, nie jest to dane. Każdy wasz papieros czuć w oknach obok lub nad wami… Dym w pokoju utrzymuje się dużo dłużej, niż trwa wasza przyjemność na balkonie… Efekt jest tak silny, jakbym usypiała dzieci, paląc papierosa nad ich głową – pisze autorka listu.


Jednocześnie prosi władze dzielnicy o zastanowienie się, jak rozwiązać problem palaczy na balkonach.

Autorka edytowała post i przyznała, że liczyła na więcej zrozumienia, a przede wszystkim, więcej kultury ze strony sąsiadów. Wyjaśniła, że miała nadzieję na opracowanie rozwiązania, które zadowoli obie strony, palaczy i niepalących. Jej zdaniem zakaz palenia na balkonach po 19 mógłby rozwiązać sprawę, a i palaczom wyszedłby na zdrowie – mogliby "przejść się na spacer na dymka".

Propozycja nie spotkała się z aprobatą. Wśród komentarzy pojawiły się głosy oburzonych (i nieco rozbawionych) palaczy, którzy przyznali wprost, że prośby niepalących nie robią na nich żadnego wrażenia i nie zamierzają się nimi przejmować: będą palić, bo mogą.
Dla niektórych zakaz palenia na balkonach jest równie absurdalny co zakaz "gotowania kapusty czy smażenia schabowych, bo na klatce śmierdzi".
Niezależnie od tego, czy jest się palaczem, czy nie, "zapach" papierosów może odrzucać. Tym bardziej, jeśli czujemy go we własnym domu tylko dlatego, że otworzyliśmy okno.

Rzeczywiście, całkowity zakaz palenia na balkonie wydaje się nieco przesadzony, a nikt nie chciałby czuć się więźniem we własnym domu i palić wyłącznie w konkretnych godzinach. Tym bardziej że mieszkania w blokach i balkony to wierzchołek góry lodowej. Gdyby taki zakaz wszedł w życie, szybko pojawiłyby się głosy mieszkańców domów jednorodzinnych czy bloków z ogródkami na parterze. Czy w ogródkach również powinien obowiązywać taki zakaz?

Wygląda na to, że trudno byłoby znaleźć rozwiązanie, które satysfakcjonowałoby obie strony.
Źródło: Warszawa w Pigułce