Opiekunka z Włocławka biła dzieci z autyzmem. Internauci: "Rodzice powinni jej podziękować"

Hanna Szczesiak
Uderzyła dwoje dzieci z autyzmem i odpowie przed sądem. Chociaż może trafić do więzienia, internauci są przekonani, że to zbyt surowa kara, w końcu "każdemu mogą puścić nerwy". Czy osoby stosujące przemoc wobec dzieci powinny być bezkarne?
Opiekunka biła dzieci. Czy klapsy uczą dyscypliny? Prawo autorskie: federicofoto / 123RF Zdjęcie Seryjne
Anna S. pracowała w jednym z włocławskich przedszkoli jako pomoc wychowawcy. W październiku 2017 roku opiekunka uderzyła dwoje podopiecznych z autyzmem – jednemu z nich dała klapsa, bo wbiegł na mokrą, umytą podłogę. Drugiego uderzyła kapciem, kilkakrotnie, bo w czasie zajęć z rytmiki biegał po sali. Wszystko na oczach innych dzieci i pracownic przedszkola. Sprawa trafiła do prokuratury. Jak podaje serwis Gazeta.pl, opiekunce grozi nawet rok więzienia, jednak kobieta nie przyznaje się do winy. To nie pierwsza taka historia w ciągu ostatnich dni. Dopiero co pisaliśmy o nauczycielce, która uderzyła 7-latkę i nie poniesie żadnych konsekwencji. Wręcz przeciwnie, rodzice innych uczniów chcą... ukarania 7-latki.


Choć opiekunka Anna S. nie stanęła jeszcze przed sądem, internauci już wydali wyrok. Jaką karę powinna ponieść nauczycielka przedszkolna, która uderzyła dwoje podopiecznych? Żadną. W końcu "dupa to nie szklanka" – przekonują internauci.

"Media wmówiły ludziom, że zdzielenie dziecka to zbrodnia"
Pod artykułem portalu Gazeta.pl pojawiły się komentarze, że rodzice dzieci powinni... podziękować opiekunce, bo dzieciom z pewnością to wyjdzie na zdrowie. "Każdemu mogą puścić nerwy – co innego klaps, co innego skatowanie kablem", "Potem rozwydrzone dzieciaki w szkole założą nauczycielowi śmietnik na głowę", "Media wmówiły ludziom, że zdzielenie dzieciakowi, aby się uspokoił, to zbrodnia i mamy to, co mamy" – to tylko kilka z komentarzy, które możemy przeczytać pod artykułem.

Owszem, klaps to nie to samo, co skatowanie kablem, ale jedno i drugie to formy przemocy. Tak, każdemu mogą puścić nerwy – jesteśmy tylko ludźmi. Jednak mimo to nie mamy prawa uderzyć drugiego człowieka. Nauczycielka przedszkolna może nie mieć siły, może być zmęczona, jednak nie ma prawa podnieść ręki na podopiecznego, bo "puściły jej nerwy". Wypowiedzi internautów pokazują, że bardzo chętnie obwiniamy ofiary i stosujemy tzw. victim-shaming, czyli przyznajemy, że gdyby dzieci zachowywały się inaczej, nikt by ich nie uderzył. Tym samym sugerujemy, że choć są ofiarami, same są sobie winne.

Klapsy nie uczą dyscypliny
Badanie opublikowane w "American Journal of Family Psychology" było podsumowaniem innych, mniejszych badań prowadzonych na przestrzeni ostatnich pięciu dekad. Wyniki są jednoznaczne: dawanie klapsów nie przynosi żadnych korzyści, wręcz przeciwnie. Im częściej dziecko dostaje klapsy, tym bardziej prawdopodobne, że w przyszłości zacznie przeciwstawiać się rodzicom i stanie się agresywne, również wobec nich, będzie miało problemy ze zdrowiem psychicznym i z budowaniem relacji.

Badaczka Elizabeth Gershoff przyznaje, że uderzenie dziecka otwartą dłonią, czyli klaps, jest "metodą wychowawczą" stosowaną przez wielu rodziców. Badania pokazują jednak, że klapsy nie przynoszą żadnych korzyści i nie mogą być uznawane za jedną z metod wychowania.

– Dowiedzieliśmy się, że dawanie klapsów nie przynosi rezultatów, na których zależy rodzicom – ani krótkotrwałych, ani długotrwałych. Klapsy nie uczą dzieci dyscypliny – przekonuje Gershoff. – Klapsy sprawiają, że dzieci zachowują się jeszcze gorzej – dodaje w rozmowie z "Chicago Tribune". Bicie nie jest lekcją, z której dziecko wyciąga wnioski. To wzbudzanie strachu i pokazywanie, kto jest silniejszy w relacji rodzic-dziecko. Czy rodzice dający dzieciom klapsy naprawdę chcą, żeby dzieci się ich bały, a w przyszłości same podniosły rękę na nich lub na własne dzieci?
Źródło: Gazeta.pl, Scary Mommy