Nauczycielka od 15 lat stosuje jedną zasadę. Ma nietypową prośbę do rodziców nowych uczniów

Ewa Podleśna-Ślusarczyk
Od 15 lat jest pedagogiem i obserwuje zmiany, które nadchodzą nieubłaganie. Zmieniają się dzieci, gadżety, style, podejście do życia. Niezmienne powinny być jednak relacje pomiędzy nauczycielem a uczniem i pomiędzy członkami rodziny. W absolutnie nietypowy sposób postanowiła o to zadbać nauczycielka, Amie Diprima Brown.
Rodzice mają opisać w liście własne dziecko. Fot. Filip Klimaszewski/ Agencja Gazeta
Jakie zadanie zleca rodzicom?
Pierwszego dnia szkoły kobieta wysyła do rodziców swoich nowych uczniów prośbę. Mają milion słów, by opowiedzieć o swoim dziecku. Wiadomo, że dla części rodziców będzie to zadanie ponad ich siły, bo nie potrafią ubrać we właściwe słowa swoich uczuć i opinii wobec dziecka. Dla niektórych milion słów to czasem zbyt mało, by opowiedzieć o swoim dziecku. Jaki jest jednak powrót, dla którego nauczycielka zleca taką pracę rodzicom? Opisała to na swoim profilu w mediach społecznościowych.

– Każdego roku od 15 lat wysyłam pierwszego dnia szkoły list do rodziców, prosząc, by opowiedzieli mi o ich dziecku w milionach słów lub mniej. Nie patrzę na pismo czy gramatykę i nie dbam o to, czy wyślą je e-mailem, podrzucą do biura itp. Te listy są dla mnie bardzo korzystne jako dla nauczyciela, który chce poznać uczniów na poziomie osobistym. Dowiedziałam się dzięki takim listom o zaburzeniach odżywiania, napadach złości, problemach z zazdrością między bliźniakami, depresją, adopcją, nadużyciach. Te listy dają mi ogromną szansę na to, by poznać moich uczniów. Często je wyciągam, gdy dziecko ma nagłą zmianę w zachowaniu lub pojawia się jakiś problem. W tym tygodniu miałem 2 uczniów, którzy niespodziewanie stracili matkę. Brat i siostra, uczyłam ich w zeszłym roku. Wyciągnęłam listy, które przysłała mi ich mama. To piękny prezent, który mogę dać uczniom, żeby zobaczyli, jak bardzo rodzic je kochał i uwielbiał – opisuje Amie.


Nie czekajcie, aż będzie za późno
Nauczycielka zauważyła jednak po kilku latach pewną zależność. Coraz mniej rodziców przysyłało jej listy o dzieciach. Piętnaście lat temu zrobili to nieomal wszyscy, dziś tylko nieliczni znaleźli czas na taką nadprogramową pracę. Z 98 proc. zrobiło się 22 proc. Choć zadanie wydaje się łatwiejsze, to można napisać list na komputerze i wysłać mailem, ludziom nie chce się zadać trudu. Nie ma się więc co dziwić, że i dzieci nie odrabiają prac domowych.

– Zadaję uczniom pracę dwa razy na miesiąc: 5 zdań na temat tego, co uczeń czyta w wolnym czasie. Przypominam im o tym codziennie, wysyłam wiadomości sms. To jedyne co mogę zrobić. Rodzice nadal pozwalają swojemu dziecku na nic nierobienie. To jest po prostu frustrujące. My nauczyciele nie możemy ich zmusić do tego. Rodzice oczekują, wymagają, żądają, ale czy interesują się, czy ich dziecko odrabia prace domowe, czyta książki i wypełnia polecenia nauczycieli? Nie czekajcie, aż wasze dziecko zacznie w szkole strzelać, by dać nam znać, że zmaga się problemami psychicznymi. Nie czekajcie, aż okaże się, ze wasze dzieci nie będą kwalifikowane, bo nie chodziły na zajęcia sportowe. Nie dziwcie się, że mają złe oceny na dzień przed zakończeniem roku szkolnego – przekonuje.

– Bądźcie rodzicami. Bądźcie zaangażowani w życie swojego dziecka, abyście mogli im pomóc z problemami ze znajomymi, możliwymi myślami samobójczymi i problemami z nauką. Gdyby rodzice spędzali więcej czasu ze swoimi dziećmi i byli zaangażowani w ich życie, mniej złych i drastycznych zdarzeń miałoby miejsce w życiu dzieci. Całe społeczeństwo funkcjonowałoby lepiej. Jako rodzice, waszym zadaniem jest wychować niesamowitych ludzi. To najważniejsza praca na świecie. Edukacja i stabilność emocjonalna, którą zapewnia rodzic, są bezcenne – dodaje.

Brown robi wszystko, co tylko może, aby pomóc uczniom odnieść sukces w szkole i w życiu, ale niewiele może osiągnąć, gdy rodzice nie robią tego, co do nich należy. Może warto zastanowić się nad słowami nauczycielki? Nie chodzi tu o to, żeby pozbawiać dziecko samodzielności i wykonywać za nie prace. Chodzi raczej o to, by dziecko czuło nasze zainteresowanie, bo wówczas będzie bardziej pilnować swoich zadań. Będzie także wiedziało, że może liczyć na nasze wsparcie i pomoc, a to dla niektórych ważne w okresie dorastania.