Rewolucja w szkołach? Na taką decyzję czekało wielu uczniów i rodziców
W tych województwach uczniowie nie będą już mieć zadawanych prac domowych na weekendy? Choć wszyscy się zachwycają, powiem wam, jak to wygląda w praktyce.
Wojciech Cybulski, Warmińsko-Mazurski Wicekurator Oświaty wystosował pismo do dyrektorów szkół i nauczycieli, w którym zwrócił uwagę na kwestię obciążania uczniów pracami domowymi.
W piśmie zaznacza, że nie jest przeciwnikiem prac domowych w ogóle. Podkreśla, że odrabiane lekcji „może przyczyniać się do poprawy osiągnięć edukacyjnych dzieci”.
Zwraca jednak uwagę na ich ilość.
„...czas przeznaczony na realizację pracy domowej w wymiarze tygodniowym jest znacznie większy niż optymalna efektywna jego wartość szacowana dla ucznia. Skutkuje to w wielu przypadkach fizycznym i psychicznym przeciążeniem dzieci i młodzieży. Ogranicza także czas, który uczniowie powinni poświęcić na odpoczynek, rozwijanie własnych zainteresowań czy spotkania z rodziną. Cel zadawania uczniom prac domowych, jakim jest wspomaganie pracy dydaktycznej nauczyciela, realizowany jest pod warunkiem, że uczeń opanował treści nauczania w wyniku przeprowadzonych w szkole zajęć i jest w stanie samodzielnie wykonać zadania domowe. Spełnienie tego warunku nakłada na nauczyciela obowiązek zadawania takich prac domowych, do których, w wyniku realizacji zajęć lekcyjnych, uczeń został przygotowany. Podejmując decyzję dotyczącą liczby oraz jakości zadawanych prac nauczyciel powinien brać również pod uwagę inne obciążenia uczniów”.
W końcu ktoś zauważył, że dzieci powinny żyć nie tylko nauką. Życie wielu rodziców wypełnione jest zawożeniem dzieci do szkoły, odrabianiem lekcji, przywożeniem na zajęcia dodatkowe. Dni wolne od szkoły powinny również być dniami wolnymi od nauki. To czas dla rodzin, w którym wspólnie mogą pójść na spacer, pojechać na wycieczkę, wybrać się do teatru lub kina. O weekendach bez prac domowych marzą nie tylko dzieci, ale i rodzice, którzy często towarzyszą dzieciom przy odrabianiu lekcji.
- Zanim zaplanuję cokolwiek na weekend, sprawdzam, ile zadane mają dzieci. Od tego uzależniam, czy pojedziemy do babci, pójdziemy do kina czy też spędzimy go nad książkami – mówi Magda, mama 8-letniego Kuby i 10-letniego Stasia.
„Oprócz powyższych zagrożeń niebagatelną kwestię z punktu widzenia praw dziecka stanowi nieuzasadniona ingerencja szkoły w życie prywatne rodziny, poprzez pośredni wpływ na rozkład dnia w domu rodzinnym ucznia i utrudnienia w podejmowaniu swobodnych decyzji co do dysponowania wspólnym wolnym czasem dzieci i rodziców” - podkreśla w piśmie Wojciech Cybulski, a my się z nim w zupełności zgadzamy. Takie obciążanie dziecka narusza przepis art. 31 Konwencji o prawach dziecka przyjętej przez Zgromadzenie Ogólne Narodów Zjednoczonych dnia 20 listopada 1989 r.
„Istotne jest zwrócenie uwagi na prawo dziecka do odpoczynku, szczególnie w dni wolne od zajęć lekcyjnych oraz odejście od przeważającej klasycznej formy zadawania prac domowych na rzecz ich indywidualizowania, odpowiednio do potrzeb i możliwości dzieci” - czytamy na stornie Kuratorium Oświaty w Olsztynie.
Brak prac domowych na weekendy w praktyce
Jestem mamą trójki dzieci w wieku szkolnym. W szkole, do której uczęszczają, istnieje już zasada, wedle której nauczyciele nie zadają prac domowych na weekendy. Myślicie, że w wolne dni odpoczywamy do nauki? Nic z tych rzeczy. Nauczyciele znaleźli prosty sposób na obejście tego punktu w szkolnym regulaminie. Wystarczy zadać odpowiednio większą ilość prac w czwartek. Oni wywiązują się z umowy, a my dalej siedzimy nad książkami. Na pytanie, dlaczego to robią i prośby o zaprzestanie, odpowiadają, że muszą przerobić określony program i nie mogą pozwolić sobie na to, by nie zadawać dzieciom prac domowych na wolne dni, bo nie zdążą z przerobieniem wszystkiego, co na dany rok jest przewidziane w programie.
Prace domowe to jedno, plecaki to drugie
Wojciech Cybulski w swoim piśmie zwrócił uwagę na jeszcze jeden ważny aspekt, mianowicie zbyt ciężkie plecaki.
„Proszę również o monitorowanie skuteczności prowadzonych działań w związku z profilaktyką ciężkich tornistrów, w tym przede wszystkim taką organizację procesu dydaktycznego, który umożliwia uczniom pozostawianie przyborów i podręczników w szkole”.
Osobiście jestem przerażona ciężarem plecaków moich dzieci. Ja dorosła kobieta nie raz mam obolałe ramię, gdy doniosę któryś z plecaków córek ze szkoły do domu, a co dopiero dziecko ważące o połowę mniej niż ja! Dobrze, że temat znów został podjęty i zwrócono na niego uwagę. Oby zapadły decyzje, które odciążą nasze dzieci zarówno psychicznie, jak i fizycznie.
źródło: Kuratorium Oświaty w Olsztynie