"Myślcie pozytywnie, wtedy się uda”. Jak naprawdę wyglądają starania o dziecko?
„Myślcie pozytywnie, wtedy na pewno się uda”. To zdanie setki razy słyszały pary, które starają się o ciążę. Na ile rada ma sens, a na ile jest to zwykłe oszukiwanie siebie mówi Aurelia Kurczyńska, psycholog, psychoterapeuta z Kliniki Leczenia Niepłodności Invicta.
Przy okazji dnia Pozytywnego Myślenia chciałabym zapytać na ile optymistyczne nastawienie faktycznie może pomóc w staraniach o dziecko?
Warto na samym początku zadać sobie pytanie - czym tak naprawdę jest (lub czym nie jest) pozytywne myślenie. Myślenie pozytywne z pewnością nie powinno być oszukiwaniem samego siebie. Mam świadomość tego, że w księgarniach można znaleźć mnóstwo poradników, Internet aż kipi od dobrych rad, jednak nie każda z nich będzie dla nas dobra. To, co pomaga jednej osobie niekoniecznie musi pomóc innej. Cóż z tego, że ktoś sam sobie opowiada, że jego życie jest piękne i wspaniałe, skoro w danym momencie doświadcza swojego istnienia zupełnie inaczej, ponieważ przeżywa jakiś osobisty dramat. Bądź też, jaki jest sens mówienia, że tym razem na pewno zajdę w ciążę, skoro wiem, że nie ma stuprocentowej gwarancji? Im wyższe oczekiwania, tym większe rozczarowanie. Nie chodzi o to, aby siebie oszukiwać. Z drugiej strony nie chodzi również o to, aby siebie straszyć. Powiedziałabym raczej, że ważne jest, aby nauczyć się dawać sobie samemu wsparcie.
Nie da się oddzielić umysłu od ciała - jesteśmy całością. To, co jest w mojej głowie (myśli, przekonania, wyobrażenia, wspomnienia) wpływa na ciało i odwrotnie. To trochę tak, jak z cytryną w ustach - jeśli ją sobie wyobrażę (taki soczysty plaster, dopiero co odkrojony) moje ciało zareaguje na poziomie fizjologicznym - pojawi się ślina. Podobnie jest ze sposobem myślenia - jeśli wyobrażę sobie, że się nie uda - moje szanse na ciążę maleją. Można by zatem powiedzieć: skoro mój umysł nie odróżnia wyobraźni od rzeczywistości, to dlaczego jeśli wyobrażę sobie, że będę w ciąży, to pomimo to się nie udaje? Otóż dlatego, iż nie da się tak do końca siebie oszukać - bo niby ślina w ustach jest, jak wyobrażę sobie cytrynę... ale przecież tak naprawdę to wiem, że jej tam nie ma...
W takim razie w jaki sposób Pani pomaga parze, która od lat bezskutecznie stara się o dziecko?
Przede wszystkim słucham, robię wszystko, co mogę, aby usłyszeć, co tak naprawdę jest problemem moich pacjentów -ponieważ każda para, wbrew pozorom, przychodzi jednak z czymś zgoła innym. Staram się ukierunkować oboje partnerów na myśli, które mogą im pomóc, są dla niech możliwie najlepszymi na ten moment, jakie mogą być. Kobiety często piszą czarne
scenariusze w głowach: myślą o smutnej i pustej bez dziecięcego śmiechu codzienności, starości, samotności bez potomstwa. Czasem pary oddalają się od siebie, zwłaszcza wtedy, gdy każde z nich ma inną wizję siebie, świata i wspólnej przyszłości. Często pojawiają się trudności w komunikacji, problem z akceptacją wzajemnych potrzeb, pragnień czy sposobu przeżywania
straty. Może też zdarzyć się tak, iż słowa psychologa, psychoterapeuty bardzo zabolą, ukłują w samo serce ponieważ np., para może usłyszeć pytanie: skoro sami Państwo nie jesteście ze sobą szczęśliwi, to czy dziecko mogłoby być z Wami szczęśliwe? I często pada odpowiedź: nie... Zatem to być może nie jest dobry moment na dziecko, a raczej na pracę nad samymi sobą i
relacją w związku.
Przypuszczam, że wiele rad, które para starająca się od dziecko słyszy to np. „wyjeździe na wakacje”, „zrelaksujcie się” i będzie dobrze.
No tak...wyjedźcie na wakacje i wyluzujcie... Oczywiście, sam pomysł „odpuszczenia” jest bardzo dobry, ponieważ ładunek emocjonalny, który gromadzi się podczas leczenia niepłodności jest ogromny. Ale zapewniam, że chyba wszyscy, którzy do mnie trafili próbowali już się do tych rad zastosować. Byli na wakacjach i nic... zrelaksowali się i znowu nic... i frustracja rośnie. Przychodzą do mnie pary, które starają się zazwyczaj jednak dużo dłużej niż rok, często jest to kilka lat bezowocnych starań. Dla nich in vitro to ostatnia deska ratunku. Taki sposób myślenia najczęściej też nie pomaga. Zresztą blokada psychiczna, o której się tak dużo i szumnie mówi, jest bardziej skutkiem niż przyczyną trudności z zajściem w ciążę.
Wakacyjny wyjazd, choćby nie wiem jak najwspanialszy, nie spowoduje, że kobieta z niedrożnością jajowodów, czy mężczyzna z brakiem prawidłowego nasienia, nagle w cudowny sposób zajdą w ciążę.
Jak mężczyźni radzą sobie z niepłodnością?
Mężczyźni podchodzą do problemu raczej zadaniowo. Oczywiście, także bardzo przeżywają brak upragnionego potomstwa, ich przeżycia są równie silne i głębokie, jak u kobiet, mają jednak trochę inne nastawienie. Łatwiej jest im na przykład zaakceptować fakt, że nie będą mieć dzieci, że będą we dwoje stanowić rodzinę, podczas, gdy dla ich partnerek jest to ogromny kryzys i jednoznaczna klęska życiowa. Z kobietami jest trochę trudniej, bo często dla nich dziecko jest najważniejsze, jest sensem życia, najwyższą wartością. I tutaj wchodzi w grę już niejednokrotnie psychoterapia, jednak nie po to, aby zrezygnować z własnej hierarchii wartości w życiu, jaką są dla danej kobiety dzieci, tylko nauczyć się żyć szczęśliwie, pomimo tego, że ich nie ma.
Kto dokładnie do pani trafia?
Ci, którzy tego chcą i potrzebują :) Ci, którzy są gotowi, aby pomóc sobie, bądź nauczyć się czegoś, rozwinąć swoje skrzydła... Tak naprawdę, to każdy człowiek, który pragnie zmiany.
Pary, które leczą się z powodu niepłodności często przychodzą zachęcone przez lekarzy, położne, pielęgniarki - cały personel kliniki. Są tacy, którzy przyjdą ponieważ mają bezpłatne wizyty w pakiecie, często przychodzą ponieważ czują, że rozmowa może im pomóc, bądź są w trudnym dla siebie momencie, przeżywają stratę. Obecnie jest to ok. 40% par na różnych etapach leczenia. Byłoby dobrze, gdyby z psychologiem spotykało się jednak więcej par, byłoby im łatwiej, lżej. Zachęcam zatem każdą parę, kobietę czy mężczyznę, razem lub osobno do tego, aby przyjść i porozmawiać. Na szczęście dostrzegam, że świadomość ludzi jest coraz większa i niezmiernie cieszę się, kiedy słyszę i czuję, że po tej drugiej stronie pojawia się chociaż odrobina nadziei i radości, taka ufność w to, że za jakiś czas może być lepiej niż jest dziś.
źródło: materiały prasowe Invicta, wywiad z Aurelią Kurczyńską, psycholog, psychoterapeutą z Kliniki Leczenia Niepłodności Invicta