"To porno dla dzieci pomiędzy zwykłymi bajkami". Rodzice oburzeni aferą #Elsagate na YouTube
Treści przemycane pomiędzy bajkami dla dzieci są naprawdę niepokojące. Wystarczyła jedna dogłębna analiza, by ludzie zaczęli dzielić się podobnymi spostrzeżeniami.
Hashtag #ElsaGate zyskał popularność w ostatnich tygodniach, ponieważ użytkownicy internetu alarmują o bardzo niepokojących filmach z YouTube, przedstawiających popularne postacie z bajek, w tym Elsę z "Krainy lodu", Spidermana i My Little Pony, zajmujących się aktywnością seksualną, przemocą, a nawet zażywaniem narkotyków.
"Włączyłam dziecku bajki o jej ulubionej Elzie z „Krainy Lodu”. Dobrze, że siedziałam cały czas z nią i mogłam od razu zareagować, gdy zobaczyłam jakie kolejne treści podsuwa jej serwis. To niedopuszczalne, że wśród bajek dla dzieci pojawiają się nagle jakieś erotyczne przeróbki krwiożercze postaci i mordercze ataki. Jak można dopuścić do tego, by dzieciom wyświetlały się takie rzeczy? Czy nie można stworzyć jakiejś bezpiecznej playlisty, by rodzic miał pewność, że za chwile nie pokaże się dziecku Elza, całuja "z języczkiem" inną postać z bajki? Skandal”.– napisała mama 5-letniej Oli. Trudno się dziwić jej zdenerwowaniu, gdy ujrzała jeden z niestety licznych filmów z udziałem ulubienicy dzieci.
Rzeczywiście w mediach zawrzało po publikacji Jamesa Bridle’a w serwisie Medium. Napisał on, że serwis YouTube oraz Google, stworzyły taką konstrukcję, chcąc osiągnąć maksymalne przychody z dystrybucji video, że mogą być hakowane przez nieznane osoby. Dlaczego to dzieci są najbardziej narażone? Okazuje się bowiem, że na kanale YouTube, to filmiki i piosenki dla dzieci są najczęściej wyświetlane i to jest najlepsza, bo często ponad miliardowa grupa docelowa. Dlatego też osoby, które chcą zarobić na reklamach, tworzą filmiki powiązane z animacjami popularnymi wśród dzieci (najczęściej Kraina Lodu, Świnka Peppa, Spider-man, Batman), gdyż takich treści najczęściej poszukują odbiorcy. W oparciu i trafność kluczowych słów algorytm YouTube'a podsuwa widzom treści, których nie powinny oglądać dzieci.
Niestety wygląda na to, że nikt nie panuje nad milionami filmików
Przedstawiciele YouTube’a deklarują, że nieustannie starają się poprawiać jakość platformy i usuwać kontrowersyjne treści.
Czy to rozwiązuje problem? Niestety nie. Jak działa proceder? Włączamy dziecku bajkę. Początkowo wyświetlają się filmiki z oficjalnych kanałów. Po jakimś czasie (może to być czwarta, a czasem dziesiąta bajka z rzędu), zaczynają wyświetlać się treści, które mogą zmylić czujne oko rodzica. Bo choć owszem, nadal widzimy, choć często z daleka, że dziecko ogląda ukochaną Elzę, czy świnkę Peppę, to już może nie zawsze wystarczająco uważnie sprawdzamy, jaka jest treść tej bajki. I tak furorę robi filmik ze Świnką Peppą i sadystą–dentystą, który jest w stanie przerazić dziecko, czy całująca się „z języczkiem” księżniczka Elza, lub leżąca w łóżku ze swoim wybrankiem.W zeszłym roku zaktualizowaliśmy nasze zasady reklamowe, w myśl których film przekazujący bohaterów treści familijnych przedstawionych w niestosowny sposób, nie kwalifikują się do wyświetlania reklam na YouTube.
Niestety odnajdujemy też treści, w których dorośli przebierają się za postaci z bajek, tylko po to, by spełniać swoje fantazje seksualne. Nie zapominajmy, że treści te, pojawiają się dość niespodziewanie pośród milionów niewinnych bajek dla dzieci. Nie ma tu żadnego filtra, który zabezpieczyłby dziecko przed niepożądanymi treściami.
Rodzice muszą więc za pomocą programów antywirusowych i narzędzi kontroli rodzicielskiej starać się zabezpieczyć dzieci, ale prawda jest taka, że tylko oni sami śledząc razem z dzieckiem kolejne wyświetlające się bajki, są w stanie ocenić, czy dana treść jest przeznaczona dla oczu dziecka. Gdy tylko zobaczą coś niepokojącego, powinni od razu zgłosić to, a wówczas realna osoba, a nie robot sprawdzi, czy rzeczywiście filmik jest odpowiedni dla dzieci.
Może cię zainteresować także: Poród na łonie natury transmitowany na YouTube. Ponad 50 milionów wyświetleń