Instagram @karolinagilonofficial

Karolina Gilon przed laty zdecydowała się zmniejszyć piersi. Zabieg znacząco poprawił komfort jej życia, ale jego konsekwencje okazały się dramatyczne. Influencerka zdała sobie z nich sprawę dopiero wtedy, gdy została matką. Okazało się, że przez operację nie może karmić dziecka piersią. Wpadła w rozpacz.

REKLAMA

Karolina Gilon zdradziła nam w podcaście "Bliżej", że gdy tylko została matką, niczego nie pragnęła bardziej, niż karmić syna piersią. "Miałam na tym punkcie obsesję" - wspomina. Influencerka wiedziała jednak, że może być z tym problem. Otóż w młodości przeszła poważny zabieg redukcji piersi. Tak nam o nim opowiadała:

Miałam rozmiar H. Było mi z tym bardzo niewygodnie, ciężko, bo plecy, kręgosłup…Chodziło bardziej o to niż o względy estetyczne. Pamiętam, że bardzo cierpiałam. U mnie duży biust jest genetyczny, więc mama szybko zrozumiała ten problem. Uzbieraliśmy więc w rodzinie pieniądze, bo operację robiliśmy prywatnie. To była najlepsza decyzja w moim życiu. To ważne, by myśleć o swoim komforcie.

Karolina Gilon

influencrka

Dopiero, gdy zaszła w ciążę, Karolina Gilon przypomniała sobie o dokumencie, który podpisała tuż przed operacją. Ostrzegano w nim, że zabieg redukcji może w przyszłości uniemożliwić kobiecie karmienie piersią.

Podpisałam papier, który mówił o tym, że kanaliki mogą zostać uszkodzone i że w przyszłości być może będę miała problem z karmieniem dziecka. Ale co mnie to interesowało, gdy miałam 22 lata, przede mną przyszłość: imprezy, podróże, znajomi, a nie dzieci. Ale kiedy przyszło do momentu, że zaszłam w ciążę, to zaczęłam robić USG, bo chciałam wiedzieć jak najszybciej, czy będę mogła karmić. Bardzo tego chciałam.

Karolina Gilon

w podcaście "Bliżej"

Na początku była nadzieja - pojawiła się kropelka mleka. Ale, niestety, dni mijały, a pokarm, choć był w piersiach, to wydostawało się go niewystarczająco. Gilon miała do siebie pretensje, że nie jest w stanie wykarmić syna, a tym samym dać mu tego, co dla niego najlepsze.

– Czułam się jak najgorsza matka, która nie jest w stanie nakarmić swojego dziecka. I w mojej głowie były myśli: a co by było, gdybym żyła w czasach, gdzie nie ma mleka modyfikowanego? Jakby nie było innego rozwiązania? Jak wówczas nakarmiłabym swoje dziecko? Czy ono by przeżyło? Więc miałam straszne myśli, i czułam się jakby niekompletną matką. 

Z czasem Karolina jednak zrozumiała, że najlepszym wyborem - i dla niej, i dla jej dziecka, jest przejście na mleko modyfikowane. Dzięki temu mały Franio w końcu spokojnie i w pełni się najadał, a Karolina nie katowała się kolejnymi "nowinkami" i zabiegami rzekomo wspierającymi laktację. A dodatkowo... w końcu mogła wysypiać się w nocy. Bo przecież teraz również jej partner mógł karmić dziecko.

Karolina, optymistka z natury, stara się dziś wyciągnąć z tego doświadczenia to, co najważniejsze. A liczy się dla niej to, że przynajmniej przez całe dwa miesiące była w stanie karmić synka i doznać tego wyjątkowego poczucia bliskości i miłości.

Całą rozmowę z Karoliną Gilon znajdziesz tutaj: