
Chwila wolnego dla mamy to rzadkość. Kiedy w końcu uda jej się wyjść z domu – na kawę, spacer czy szybkie zakupy – zamiast odpoczynku często pojawia się stres, telefony i poczucie winy. Chyba każda mama zna to uczucie.
Wyjście mamy na kawę czy szybkie spotkanie z koleżanką to zazwyczaj "wielkie wydarzenie", poprzedzone szeregiem przygotowań i zaangażowania rodziny.
Zwykle towarzyszy jemu także długa lista wątpliwości ze strony mamy, a czasem też wymówek. Nie dlatego, że nie chce odpocząć – wręcz przeciwnie.
Tęskni za chwilą ciszy, za możliwością spojrzenia na świat poza domem, ale jednocześnie dobrze wie, że to bardzo skomplikowane. Dlatego gdy ktoś z bliskich (partner, mama, teściowa) proponuje wyjście, pierwszą reakcją bywa odruchowe odmowa.
Zaczyna się od oporu
To rodzaj wewnętrznej lojalności, która rodzi się z codziennej odpowiedzialności. Mama patrzy na dziecko, analizuje plan dnia i od razu zakłada, że bez niej będzie trudno. Nikt przecież nie zna tak dobrze dziecka jak ona. Dopiero po dłuższych namowach zaczyna dopuszczać myśl, że może nic się nie stanie, jeśli wyjdzie na godzinę.
Na etapie przygotowań wszystko jest jeszcze dość spokojne. Ustalenie, co dziecko zje, gdzie leżą pieluszki, którą butelkę wyparzyć, jaka jest pora drzemki. Mama wychodzi z domu z mieszanką niepokoju i cichej nadziei, że uda się chociaż na chwilę oderwać od rutyny. Tyle że ta chwila trwa zaskakująco krótko.
Pierwszy telefon już po 10 minutach
Zanim zdąży usiąść z kawą, w torebce zaczyna wibrować telefon. "Na pewno coś się stało!" Przerażona odbiera szybko słuchawkę.
Po drugiej stronie zwykle nic dramatycznego – pytanie, gdzie leżą pieluszki, czy można już podać mleko, bo dziecko marudzi. No i pojawia się to uczucie, że gdy tylko ona zniknie z pola widzenia, wszystko zaczyna się chwiać. Miała rację, żeby nie iść.
To gorsze niż zostanie w domu
W teorii wyjście miało dać jej chwilę oddechu. W praktyce, wywołało niepokój i wyrzuty sumienia. Wiele mam przyznaje, że ta niepewność potrafi odebrać przyjemność z każdego wyjścia, nawet tego na zakupy do spożywczego. Kiedy jest w domu, przynajmniej wie, co się dzieje. A kiedy wyjdzie, zaczyna sobie wyobrażać najgorsze scenariusze.
Paradoksalnie, to wyjście, które miało być dla niej wytchnieniem, stało się bardziej męczące niż całodniowa opieka nad dzieckiem.
To ja już może będę wracać
Nawet jeśli po kilku telefonach sytuacja się uspokaja, w głowie młodej wyrzuty sumienia się nie wyciszają. "Jak mogła zostawić tak małe dziecko?" "Przecież powinna tam być." "Jednak to egoizm chcieć oddechu, ciepłej kawy, rozmowy o czymś innym niż drzemki i kolki."
Zwykle wraca wcześniej, niż planowała. A w domu widok… zupełnie normalny. Dziecko spokojne albo śpi. Partner czy babcia radzący sobie całkiem nieźle. I wtedy pada TO pytanie: "Już? Co tak szybko?"
Także droga mamo, jeśli znajomy jest ci taki scenariusz. Spokojnie, wszystko z tobą w porządku. Przybij piątkę! Pocieszam cię jednak, że to minie. Jeszcze będzie normalnie, naprawdę.
Zobacz także
