Barbara Nowacka
Nowy przedmiot miał być hitem, a stał się problemem. fot. Anita Walczewska/East News

Nowy przedmiot – edukacja zdrowotna – miał być odpowiedzią na wyzwania współczesnego świata, ale już po kilku tygodniach okazało się, że uczniowie masowo z niego rezygnują. Jak informuje MEN, na zajęcia uczęszcza zaledwie 30 proc. uprawnionych. Wiceministra Katarzyna Lubnauer przekonuje jednak, że to nie sprzeciw rodziców czy apel Episkopatu, jest głównym powodem niskiej frekwencji.

REKLAMA

Edukacja zdrowotna wystartowała w atmosferze burzy

1 września w polskich szkołach pojawił się nowy, nieobowiązkowy przedmiot – edukacja zdrowotna. Zanim zdążyły odbyć się pierwsze zajęcia, wokół tematu rozpętała się polityczno-społeczna debata. Ministerstwo Edukacji Narodowej przekonywało, że zajęcia są "szczepionką wiedzy, która odpowiada na zagrożenia współczesnego świata".

Jednocześnie Konferencja Episkopatu Polski apelowała do rodziców, aby wypisywali dzieci z przedmiotu, ostrzegając przed "systemową deprawacją". To właśnie apel Kościoła stał się jednym z najgłośniej komentowanych elementów towarzyszących reformie.

Frekwencja tylko na poziomie 30 proc.

W połowie listopada MEN ujawniło pierwsze, katastroficzne dane dotyczące uczestnictwa w zajęciach. Według komunikatu resortu "w roku szkolnym 2025/2026, w zajęciach z edukacji zdrowotnej uczestniczyło 920 925 uczniów, czyli około 30 proc. wszystkich uprawnionych".

Oznacza to, że zdecydowana większość młodych ludzi – ponad dwa miliony – nie pojawiła się na lekcjach. Skala rezygnacji wywołała pytania o to, czy nowy przedmiot ma w ogóle szansę się przyjąć.

Lubnauer: młodzież jest przeciążona po reformie Zalewskiej

W najnowszym wywiadzie dla Polskiego Radia24, wiceministra edukacji Katarzyna Lubnauer wskazała, że kluczowy problem leży gdzie indziej niż w apelu Episkopatu. Jej zdaniem uczniowie, szczególnie w szkołach ponadpodstawowych i technikach, mają dziś zbyt wiele godzin obowiązkowych.

Młodzież jest przeciążona po reformie minister Zalewskiej, która bardzo przeciążyła przede wszystkim uczniów szkół ponadpodstawowych, głównie techników, gdzie liczba godzin w jednej z klas wynosi 38 godzin tygodniowo bez religii, bez przedmiotów nieobowiązkowych. Doprowadziła do tego, że młodzież zaczęła głosować nogami, czyli wypisywać się z przedmiotów nieobowiązkowych – wyjaśniła Lubnauer.

Według MEN to właśnie brak czasu i ogrom obowiązków sprawił, że edukacja zdrowotna nie stała się priorytetem dla części uczniów.

Co dalej z edukacją zdrowotną?

Choć frekwencja jest niska, MEN nie zamierza wycofywać się z nowego przedmiotu. Wiceministra Lubnauer przekonuje, że zajęcia mają realny potencjał i mogą wspierać młodych w lepszym rozumieniu zdrowia, emocji i współczesnych zagrożeń.

Ostatnio pojawiły się także informacje, że edukacja zdrowotna może stać się obowiązkowa jeszcze w tym roku szkolnym – zapowiedziała wiceminister edukacji Paulina Piechna-Więckiewicz.

Na razie jednak nie wiadomo, czy przedmiot ten stanie się ważną częścią szkolnej codzienności.

ŹródłoWPROST.pl/Polskie Radio 24

Napisz do mnie na maila: anna.borkowska@mamadu.pl
Czytaj także: