pexels

Co z tego, że nie lubię mojego ciała? Moja córka i tak będzie czuła się piękna. Co z tego, że jestem bałaganiarą? Nauczę córkę porządku i dyscypliny. A że nie lubię warzyw? Ona będzie kochać smoothie z jarmużu. Tymczasem... a figa! Bo dziecko jest naszym zwierciadłem i choć byśmy nie wiem jak się starali, szybko nasz przejrzy. A w życiu będzie powtarzać nasze zachowania - te prawdziwe, nie udawane.

REKLAMA

Tak bardzo pragnę być dla mojej córki najlepszą mamą, czyli, innymi słowy, najlepszą wersją siebie. Taką, która nigdy i nigdzie się nie spóźnia, sprząta dom na bieżąco, regularnie uprawia sport, w weekend spaceruje, jeździ rowerem i chodzi na wycieczki do lasu. Tymczasem... jestem tego całkowitym przeciwieństwem. I choć zrobiłabym wszystko, żeby córka uwierzyła w tę "najlepszą wersję mnie", mój plan jest z góry spisany na straty.

Otóż dzieci, nawet malutkie (moja córka ma niespełna sześć lat), wiedzą i rozumieją więcej niż nam się wydaje. I nie nasze słowa, ale czyny są dla nich przekonujące. Dlatego, choć naprawdę staram się wmówić córce, że kocham brokuły, a ruch to moje drugie imię, ona wie swoje. Więc gdy ostatnio została zapytana, co jej mama lubi robić najbardziej, bez mrugnięcia okiem odpowiedziała: spać i jeść czekoladę. To by było na tyle, jeśli chodzi o dawanie "dobrego przykładu".

I gdy znów poczułam się najgorszą matką na świecie (co zdarza mi się mniej więcej raz w tygodniu), natrafiłam na ciekawy post na Instagramie. Nie był może wielce odkrywczy, ale na mnie podziałał w tamtym momencie niczym kojący okład. Bo dzięki niemu zrozumiałam, że nie tylko ja tak mam. Że wielu z nas również stara się pokazywać dzieciom tylko tę swoją najlepszą wersję i mówić, jak powinny postępować, ale one i tak wiedzą doskonale, jak jest.

Zrozumiałam też coś jeszcze - otóż dla naszych dzieci nie jest specjalnie istotne, czy w naszych zlewach piętrzą się naczynia, a z kosza na brudy wywala się pranie. Zdecydowanie bardziej liczy się to, jak traktujemy siebie i innych, jak radzimy sobie z emocjami i po prostu jak idziemy przez życie.

– Dzieci nie będą takie, jakie chcemy, by były - czytamy. – Będą takie, jacy my sami jesteśmy każdego dnia. Bo tego, co najważniejsze, uczymy je nie wygłaszając długie kazania, ale pokazując, jak sami zachowujemy się w chwilach próby.

Jeśli więc przeklinasz, podnosisz głos, szybko tracisz cierpliwość, jesteś nerwowy, zniecierpliwiony i po prostu wściekły, nie oczekuj, że syn czy córka będą oazą spokoju. Bo to z twoich reakcji uczą się swoich własnych. I choćbyś powtarzał milion razy: zachowaj spokój, to jeśli sam go nie zachowujesz, twojemu dziecku też się to nie uda.

Jeśli traktujesz swoje dziecko i innych bez szacunku czy podstawowych zasad kultury, ono będzie postępować tak samo. Bo szacunku nie da się nauczyć w teorii - trzeba go doświadczyć. A dziecko najpierw doświadcza go ze strony rodzica, a potem - obserwując, jak rodzic traktuje innych. Więc choć nakażesz mu mówić "dzień dobry", "dziękuję" i "do widzenia", to bez odpowiedniego przykładu nie zdołasz nauczyć go dobrych manier.

Jeśli w momentach silnego stresu tracisz panowanie nad sobą, lub – przeciwnie –całkowicie zamykasz się w sobie, nie oczekuj, że twoje dziecko poradzi sobie z trudnymi emocjami. Bo to ty jesteś dla niego wzorem i największym autorytetem - więc swoje zachowanie wzoruje na tobie.

I jeśli, droga mamo, stajesz przed lustrem i mówisz o sobie głosem pełnym dezaprobaty: "znowu przytyłam" albo: "ale jestem gruba", spodziewaj się, że twoja córka będzie dla siebie równie krytyczna. Z czasem może się to przerodzić w poważne zaburzenia odżywiania. A tego nie wybaczysz sobie nigdy.

Dlatego postanowiłam, że przestanę udawać. Tak, córko, mama relaksuje się najbardziej, śpiąc. Nie, mama nie lubi zupy jarzynowej, za to kocha naleśniki z serem i bananowe pankejki. I w końcu - tak, córko, mama nie jest zadowolona ze swojej wagi. Ale postara się przestać narzekać i spróbuje coś z tym zrobić. Bo już wie, że to, jak mówi o sobie, ma potężny wpływ na Ciebie. A mama niczego nie pragnie bardziej, niż byś była szczęśliwa i przekonana o własnej wartości. Bo jesteś warta wszystkiego, córeczko, choć twoja mama nie jest i nigdy nie będzie doskonała.