Edukacja zdrowotna nie chwyciła. Pomorski kurator: "Ten przedmiot powinien być obowiązkowy"

Od tego roku szkolnego uczniowie mogą chodzić na zajęcia z edukacji zdrowotnej. To przedmiot, który zastąpił dotychczasowe wychowanie do życia w rodzinie. W teorii to zmiana na lepsze: więcej o zdrowiu psychicznym, odżywianiu, aktywności fizycznej i higienie cyfrowej, mniej o samej seksualności. Ta ostatnia zajmuje zaledwie około 10 procent programu nauczania.

Mimo to entuzjazm uczniów i rodziców nie jest zbyt duży. Jak poinformował pomorski kurator oświaty, Grzegorz Kryger, jedynie co trzeci uczeń w regionie zdecydował się na uczestnictwo w tych zajęciach.

Kryger w rozmowie z Radiem Gdańsk przyznał, że frekwencja na lekcjach edukacji zdrowotnej wygląda podobnie jak wcześniej na zajęciach WDŻ.

"Najsłabszy wynik jest rzeczywiście w szkołach ponadpodstawowych. To naturalne, bo decyzje, które podejmowali rodzice, najczęściej chyba za namową swoich nastolatków w domu, wynikały nie z ideologii, a raczej z tego, że po prostu uczniowie nie chcieli być jedną godzinę dłużej w szkole" – wyjaśnił.

Pomorski kurator nie ma wątpliwości, że edukacja zdrowotna powinna być obowiązkowa.

"Ubolewam, że jest to przedmiot nieobowiązkowy. Uważam że powinien być przedmiotem obowiązkowym i każde dziecko powinno mieć równy dostęp do wiedzy" – powiedział Kryger.

Podkreślił, że temat zdrowia psychicznego, odżywiania i bezpieczeństwa cyfrowego jest dziś kluczowy, a uczniowie potrzebują rzetelnych informacji i praktycznych umiejętności, które pomogą im dbać o siebie w codziennym życiu.

Czy edukacja zdrowotna zyska większą popularność? Na razie wiele zależy od decyzji rodziców i dyrektorów szkół.

Źródło: radiogdansk.pl