
"Myślałam, że dziecko stanie się spoiwem, które wypełni luki między nami, a zamiast tego wyszło na jaw wszystko, co przez lata udawało, że nie istnieje. Rodzicielstwo wcale nie naprawia – ono rozbiera relację na części pierwsze i pokazuje, co w niej naprawdę jest. I czasem to boli bardziej niż bezsenne noce i nieustanny płacz niemowlaka" - napisała do nas Basia.
Iluzja cementu, który miał scalić
"Wokół macierzyństwa i ojcostwa krąży narracja, że dziecko to nagroda, dopełnienie, a czasem wręcz ratunek dla związku. W mojej głowie też się zagnieździła ta myśl – że jak urodzi się dziecko, to przestaniemy się kłócić o bzdury, że odnajdziemy nowy sens i że nauczymy się być razem inaczej.
Tymczasem dziecko wcale nie przykryło problemów, tylko wyciągnęło je na światło dzienne.
Małe dziecko, wielkie lustro
Dziecko jest lustrem – odbija nie tylko nasze dobre strony, ale i wszystkie braki. Wymaga współpracy, cierpliwości, kompromisów. A jeśli ich w relacji brakuje, to nagle okazuje się, że zostajesz sama z odpowiedzialnością, z oczekiwaniami i toną niedopowiedzeń.
Zaczynasz widzieć, że twój partner nie stanie się nagle kimś innym tylko dlatego, że został ojcem. I że ty też nie staniesz się bardziej cierpliwa i wyrozumiała, jeśli wcześniej w relacji nikt ci tego nie dawał.
Najtrudniejsze w rodzicielstwie nie jest zmęczenie, tylko samotność we dwoje. To poczucie, że obok ciebie siedzi ktoś, z kim miałaś iść przez życie, a teraz zamiast wsparcia czujesz mur.
Kiedyś łatwiej było się roześmiać i zakryć pęknięcia wspólnym wyjazdem albo kolacją. Teraz każda sprzeczka kończy się tym, że ktoś trzaska drzwiami, a dziecko płacze jeszcze głośniej. Znacie to? Ja aż za dobrze.
Czy naprawdę miało być inaczej?
Może to jest właśnie ta brutalna prawda, o której się nie mówi: dziecko niczego nie scala. Jeśli związek jest zdrowy – potrafi przetrwać trudne początki. Ale jeśli w środku dawno już się kruszył, to dziecko tylko szybciej pokaże, że nie ma już czego sklejać. I to jest bolesne, ale też oczyszczające – bo w końcu przestajesz żyć złudzeniami.
Zamiast kurczowo trzymać się wizji rodziny 'na pokaz', zaczynasz rozumieć, że twoje szczęście też się liczy. Widzisz wyraźniej, kto naprawdę idzie obok ciebie, a kto tylko udaje twojego towarzysza drogi.
I może dopiero wtedy masz szansę zbudować coś prawdziwego – nawet jeśli oznacza to zaczynanie od zera".
(Imiona bohaterów zostały zmienione).
