Nie zdążyłam rozpakować zeszytów, a już zobaczyłam w drzwiach Merci
Nie zdążyłam rozpakować zeszytów, a już zobaczyłam w drzwiach Merci Fot. Wojciech Olkusnik/East News

"Pierwszy dzień szkoły zawsze pachnie nowością – świeżymi zeszytami, kredkami, czystymi butami. Ale wystarczy wejść do klasy, żeby zobaczyć znajomy teatrzyk: tu bombonierka, tam kawa, a w tle szept: 'trzeba dobrze zacząć'. I nagle okazuje się, że razem z tablicą i planem lekcji wraca też mała, szkolna wersja korupcji". Publikujemy list od Małgosi.

REKLAMA

Słodki początek roku

"Wchodzę do klasy, a na moim biurku już lądują pierwsze podarunki. Kwiaty, Merci, Lindt, czasem nawet butelka wina 'od całej rodziny'. I choć nikt głośno nie powie, że to 'łapówka', każdy w głowie ma tę samą myśl: może jak będzie 'coś słodkiego', pani przychylniej spojrzy na moje dziecko.

Oficjalnie to tylko 'gest wdzięczności'. Ale przecież nie ma jeszcze za co dziękować – dopiero zaczynamy rok! To jakby dawać napiwek kelnerowi, zanim poda menu.

I właśnie to mnie drażni najbardziej: udajemy, że to tradycja, a tak naprawdę wszyscy wiedzą, że chodzi o zdobycie sympatii.

Najgorsze jest to, że dzieci to widzą. Uczą się, że w życiu warto 'ułatwiać sobie sprawy' słodkim dodatkiem. Że lepiej od wiedzy działa pudełko czekoladek. I choć nikt tego nie powie głośno, to właśnie takie scenki wbijają się najmocniej w głowy.

Rodzicielski wyścig szczurów

Niektórzy rodzice naprawdę wierzą, że bez prezentu ich dziecko będzie 'na straconej pozycji'. I tak zaczyna się spirala: skoro inni dają, to ja też muszę.

Kawałek czekolady zamienia się w rywalizację – kto wymyśli lepszy prezent. W tle: ciche poczucie winy tych, którzy nie mają na to pieniędzy. Są też tacy, którzy patrzą na to z niesmakiem, uznając całą tę 'modę na prezenty' za zwykłe lizusostwo. Dla nich to nie gest wdzięczności, ale niepotrzebna presja i pokazówka, w której bardziej chodzi o efekt niż o szczere podziękowanie.

Rozumiem dobre intencje, rozumiem chęć okazania sympatii. Ale jeśli chcemy naprawdę uczyć dzieci uczciwości, to może lepiej zrobić to inaczej. Zamiast bombonierek – kilka słów uznania na wywiadówce, zamiast butelki wina – szczera rozmowa o współpracy.

Bo inaczej wychowamy pokolenie, które wie jedno: że pierwszego września, oprócz długopisów, trzeba spakować także… łapówkę".

(Imiona bohaterów zostały zmienione).

Napisz do mnie na maila: anna.borkowska@mamadu.pl
Czytaj także: