dziecko wchodzi na drzewo z pomocą mamy
Jeśli dziecko chce zrobić coś, co jest dla niego za trudne, nie powinno słyszeć: "Nie dasz rady". Powinno dostać wsparcie i zachętę, by próbować. fot. Pexels/Alex P

Chyba wszyscy dorośli zdają sobie sprawę, jakie skutki ma bicie dzieci. Także dlatego, że widać je od razu. Uderzony maluch płacze, kuli się, czuje strach. Ale są takie zachowania rodziców, których konsekwencji nie widać od razu. Wychodzą po latach. I mocno komplikują życie. Tak jak jedno zdanie, które wiele dzieci notorycznie słyszy od swoich mam i ojców.

REKLAMA

Na pierwszy rzut oka nie widać, że może ranić. Przeciwnie, brzmi jak wyraz troski. Bo rodzice zwykle wypowiadają je wtedy, kiedy chcą uchronić dziecko przed jakimś niebezpieczeństwem.

Niby troska, a może zniszczyć całe życie

Na przykład na placu zabaw, gdy widzą, że szkrab zamiast po schodkach, próbuje wejść na zjeżdżalnię z drugiej strony, po tej śliskiej powierzchni. "Nie rób tak", "Zejdź", "Przewrócisz się", "Zrobisz sobie krzywdę" – mówią.

Albo wprost: „Jesteś za mały, za mała, nie dasz rady”. Właśnie o to zdanie chodzi. "Nie dasz rady". Ono może przybierać różne postaci, ale w uszach dziecka zawsze brzmi tak samo – "nie dam rady".

W większości przypadków to trafna ocena. Bo ewidentnie widać, że maluch sobie nie poradzi. Nie jest jeszcze tak sprawny, nie ma tyle sił, by zrobić to, co sobie wymyślił – wejść na tę zjeżdżalnię, wdrapać się na drzewo, zeskoczyć ze schodów bez wywrotki. Ale jeśli przy każdej próbie będzie słyszał, i to od najbliższych osób, że nie da rady, to przestanie próbować. 

Rodzice we mnie nie wierzą

"Słowa Nie dasz rady dziecko rozumie jak komunikat: nie jesteś wystarczająco silny, mocny i dobry, żeby sobie z tym poradzić. Nawet do tego nie podchodź, bo to na pewno źle się skończy. Nie sprawdzaj swoich umiejętności, możliwości czy predyspozycji, bo ja – dorosły – jestem przekonany o tym, że to ci się nie uda" – tłumaczy Magdalena Boćko-Mysiorska, pedagożka i autorka poradników dla rodziców.

Czytaj także:

Taki komunikat, zwłaszcza jeśli jest często powtarzany, zniechęca do podejmowania wyzwań nie tylko tu i teraz. Wpływa też na późniejsze życie. Dziecko, które słyszało, że nie da rady, stanie się dorosłym przekonanym o tym, że to, co osiągają inni, dla niego jest niedostępne. I nawet nie będzie próbować, bo po co, skoro się nie uda.

Zdaniem Magdaleny Boćko-Mysiorskiej odpowiedzialny rodzic powinien wyeliminować to zdanie ze swojego słownika. I zacisnąć zęby, jeśli w jakiejś nagłej sytuacji przyjdzie mu do głowy powiedzieć do dziecka "nie dasz rady".

Co zamiast? "Warto powiedzieć na przykład: Widzę, że chcesz tego spróbować. Wspieram cię. Jestem obok, Czy mogę ci w tym pomóc?" – radzi pedagożka.