chłopiec siedzi na łóżku i gra na telefonie
Codzienne korzystanie ze smartfona jest normą już wśród cztero- i pięciolatków. fot. Pexels/MART Production

Ponad godzina z nosem w ekranie smartfona, tabletu czy laptopa. I tak dzień w dzień. Smutna prawda o polskich nastolatkach? Nie, tak wygląda życie… pięciolatków. Z nowego badania CBOS wynika, że niemal 40 proc. dzieci w tym wieku codziennie korzysta ze smartfona czy innego urządzenia. A im starsze, tym więcej czasu siedzą przed ekranem.

REKLAMA

Różnie można oceniać pomysły i działania Barbary Nowackiej. Ale w jednym trzeba przyznać jej rację. Gdy dziennikarze pytali ją, dlaczego nie chce wprowadzić zakazu używania smartfonów w szkołach, stwierdziła, że to nie rozwiąże problemu, bo to nie szkoła jest tym miejscem, w którym dzieci spędzają najwięcej czasu przed ekranami. 

Scrollowanie zamiast zabawy. Już pięciolatki są uzależnione od smartfonów

To prawda. A najlepszym dowodem są najnowsze badania CBOS, z których wynika, że ze smartfona, tabletu czy komputera regularnie korzysta 38 proc. dzieci w wieku poniżej pięciu lat. Regularnie, czyli codziennie i to przez godzinę.

Gdzie te trzylatki, czterolatki i pięciolatki korzystają ze smartfonów? No nie w szkole, bo do szkoły jeszcze nie chodzą. W przedszkolach mają zakaz. Wychodzi więc na to, że na siedzenie przed ekranami przez dwie godziny każdego dnia pozwalają im rodzice w domu.

Do czego prowadzi ten nawyk, łatwo się domyślić. Im starsze dzieci, tym wyższy odsetek tych, które już nie potrafią żyć bez telefonu czy tabletu. Jak podaje CBOS, wśród dzieci w wieku 5-7 lat z elektroniki korzysta 84 proc. dzieci, a w grupie od 8 do 11 lat aż 96 proc.

Wraz z wiekiem wydłuża się też czas spędzany z telefonem w ręku. Trzy- i czterolatki siedzą przed ekranem około godziny każdego dnia, dzieci w wieku 5–7 lat już ponad godzinę, a te w wieku 8-11 lat już dwie godziny. Potem ten czas jest coraz dłuższy, a w przypadku 17- i 18-latków wynosi ponad cztery godziny. Każdego dnia.

Smartfony królują na wsiach

Badanie CBOS pokazało bardzo ciekawą zależność.

Okazuje się, że smartfony są częściej i dłużej używane przez dzieci z mniej zamożnych rodzin i te mieszkające na wsi.

Więcej czasu przed ekranami spędzają też dzieci, które mieszkają tylko z jednym rodzicem.

To może oznaczać, że dla dzieci z mniej zamożnych rodzin smartfony są sposobem na nudę, źródłem rozrywki, bo na inną po prostu ich nie stać. Spory wpływ może mieć też to, ile czasu i uwagi poświęcają dziecku rodzice, skoro częściej po smartfony sięgają maluchy wychowywane jedynie przez mamę czy tatę.

Wyniki badania na pewno są sygnałem ostrzegawczym dla wszystkich rodziców. Zakaz smartfonów w szkołach naprawdę niczego nie zmieni, nawet jeśli będzie arcyrygorystyczny. W szkole dzieci mają co robić, po telefon sięgną najwyżej na przerwie, a to raptem parę minut. "Normę" 2-3 godzin dziennie wyrabiają w domu. 

Jeśli więc ktoś ma powstrzymać epidemię smartwicy, to nie ministra Nowacka, nie dyrektorzy szkół czy nauczyciele. Najwięcej możemy zrobić my, rodzice. Tylko, jak widać, kiepsko nam to wychodzi.

Źródło: PAP, CBOS

Czytaj także: