Brak toalet nad Bałtykiem to paranoja. Matki z dziećmi chodzą po krzakach
Dzieci na plaży z rodzicami, nie mają jak skorzystać z toalety – brak łazienek wymusza załatwianie się w krzakach Fot. GERARD/REPORTER/EN

Polskie wybrzeże co roku przyciąga miliony turystów, ale o podstawowe potrzeby odwiedzających wciąż nikt nie zadbał. Brak publicznych toalet w nadmorskich miejscowościach to nie drobna niedogodność, tylko poważny problem – zwłaszcza dla rodzin z dziećmi, seniorów i osób z niepełnosprawnościami. To nie sezonowa wpadka, to wieloletnia hańba kurortów, które wolą zarabiać na gofrach niż inwestować w infrastrukturę.

REKLAMA

Brak toalet nad Bałtykiem to nie wpadka. To hańba polskich kurortów

Co roku miliony Polaków ciągną nad morze z nadzieją na relaks, jod, gofry z bitą śmietaną i łapanie promieni słońca. Tyle że kiedy już się rozłożysz na piasku, dziecko zje swoją porcję kukurydzy, wypije soczek i powie magiczne "mamo, muszę" – zaczyna się coś, co bardziej przypomina survival niż urlop.

Bo toalety nad polskim morzem są albo zamknięte, albo zlokalizowane tak daleko, że szukanie ich w upale z pięciolatkiem to wyprawa godna reportażu wojennego.

Siku za wydmą – nowy narodowy rytuał

Nikogo już chyba nie dziwi widok dziecka z opuszczonymi spodniami przy krzaku rokitnika. Ani matki trzymającej ręcznik jako prowizoryczną zasłonę. To obrazek równie powszechny jak wata cukrowa. Tyle że to nie jest folklor, który wspominamy z sentymentem. To po prostu wstyd.

W wielu miejscowościach publiczna toaleta to luksus. A jeśli już istnieje – często jest czynna tylko "w sezonie", czyli według lokalnego rozumienia: od lipca do września, i tylko od 10:00 do 18:00. Spróbuj znaleźć otwartą toaletę w czerwcu, o 8 rano lub po zachodzie słońca. Powodzenia. Najczęściej kończy się tak samo – krzaki, las, wydmy.

Kurorty liczą na zyski – nawet za załatwienie potrzeb

Władysławowo, Hel, Dębki, Ustka – to nie są zapomniane przez Boga wsie. To miejsca, które każdego lata pękają w szwach. Restauracje podnoszą ceny, hotele liczą obłożenie, a samorządy z dumą mówią o liczbie turystów. Ale gdzie w tym wszystkim miejsce na infrastrukturę sanitarną?

A jeśli już znajdziemy toaletę – nierzadko o wątpliwej higienie, to trzeba za nią zapłacić, nierzadko słono, jeśli wziąć pod uwagę, że płacimy za załatwienie podstawowej potrzeby. Kiedyś była to przysłowiowa złotówka, dzisiaj coraz częściej ok. 5 złotych. Mało? To wyślijmy "na kibelek" czteroosobową rodzinę.

Weźmy pod uwagę, że na plaży chcemy spędzić cały dzień, a pęcherz kilkulatka (i dorosłego po lemoniadzie) do stalowych nie należy. Nie mówiąc o wykluczeniu menstruacyjnym – co z kobietami, które potrzebują wtedy częstszej higieny?

Lekką ręką możemy więc wydać kilkadziesiąt złotych!

To nie jest wyłącznie problem komfortu. To kwestia godności, zdrowia i czystości środowiska. Plaże bez dostępu do toalet to plaże, na których ludzie muszą załatwiać się "na dziko". Nie dlatego, że chcą. Dlatego, że muszą.

Rodzice nie są wybredni. Są zdesperowani

Nie chodzi o to, że rodzice wymagają marmurowych łazienek z muzyką relaksacyjną i przewijakiem. Chcieliby po prostu, żeby ich dziecko nie musiało siusiać w lesie. Żeby mogli pójść do czystej toalety bez konieczności marszu przez pół miasta. Żeby nie musieli za każdym razem kupować gofra, bo jedyna łazienka w okolicy jest "tylko dla klientów".

To naprawdę nie jest wygórowane oczekiwanie. A jednak co roku tysiące rodzin przeżywają tę samą frustrację. I co roku nikt nie wyciąga wniosków.

Toaleta to nie atrakcja turystyczna. To obowiązek

Nie trzeba być inżynierem infrastruktury, żeby zrozumieć, że przy plaży, gdzie codziennie przebywa kilka tysięcy osób, toaleta powinna być czymś oczywistym. I to nie jedna na trzy kilometry. Każda gmina nadmorska powinna traktować dostęp do sanitariatów jak podstawowe zadanie – nie fanaberię.

Bo czym różni się matka w Dębkach od matki w Barcelonie? Albo senior w Świnoujściu od turysty w Kopenhadze? Tam nikt nie musi szukać krzaka, żeby godnie załatwić swoje potrzeby. Dlaczego u nas nadal to norma?

Toaleta nad morzem to nie luksus. To ludzka potrzeba. I nikt nie powinien się za nią wstydzić.

Napisz do mnie na maila: anna.borkowska@mamadu.pl
Czytaj także: