
"Końcówka roku szkolnego to specyficzny czas. Coś pomiędzy lekkim chaosem a cichym wyczekiwaniem. W salach robi się coraz głośniej, okna coraz częściej otwarte, a uczniowie – coraz bardziej nieobecni, nawet jeśli fizycznie jeszcze siedzą w ławkach. To już ten moment, gdy czuć wakacyjne orzeźwienie" – czytam w liście jednej z nauczycielek.
Czerwcowy luz
"A jednak, jako nauczycielka z wieloletnim doświadczeniem, czuję się w obowiązku powiedzieć wprost: nie dam się zrobić w balona.
Tak, moi kochani uczniowie, wiem, że teraz znikacie z lekcji 'bo trzeba oddać książki do biblioteki', 'bo boli was brzuch' albo 'bo mama powiedziała, że dziś was wcześniej odbierze'. Wiem, że nagle wszystkim przypomniało się, że 'trzeba coś załatwić u pani pedagog' – akurat wtedy, gdy otwieram dziennik i zapowiadam podsumowanie roku. Gdy zaczynam dyskusję i wystawianie ocen.
Ale nie mam o to żalu. Bo rozumiem, że wy też jesteście zmęczeni, spragnieni wolności, potrzebujecie luzu i słońca. Z utęsknieniem czekacie na ostatni dzwonek. I ja też – choć nie pokazuję tego tak otwarcie.
Tyle że szkoła to nie tylko sprawdziany, obecności i prace domowe. To też wspólne chwile, rozmowy, śmiech, drobne przygody – jak ta niedawna, gdy całą klasą wymknęliśmy się na godzinie wychowawczej do parku, bo zaplanowaliśmy zabawy w terenie. To był piękny moment. I choć niektórzy mogliby zapytać: 'czy to zgodne z programem?', ja odpowiem: tak – z programem życia i bycia człowiekiem.
Więc tak – nie dam się zrobić w balona, bo znam te triki. Znam te wizyty w bibliotece, konsultacje lekarskie i bóle brzucha. Tylko nie zapominajcie, że oceny z zachowania nie są jeszcze wystawione. Piłka cały czas jest w grze i wszystko może się jeszcze zmienić. Dlatego, zanim następnym razem pójdziecie na wagary, zastanówcie się, czy warto? Cały rok ciężko pracowaliście na dobre wyniki i dobre zachowanie. Po co to wszystko na koniec zaprzepaścić?
Zostało jeszcze tylko kilka tygodni, już powoli widać wakacje. Nie ryzykujcie moi drodzy".
