
Słowa mają moc
"Tak, mój syn dostał również prezenty (to chyba nic dziwnego) – a jednym z nich był zegarek. Elegancki, ale nie ekstrawagancki. Dla niego wyjątkowy. Założył go dziś do szkoły z dumą i radością, ale nie po to, by się popisywać, ale dlatego, że to pamiątka ważnego dnia. Wiem, że to było jego marzenie.
I co go spotkało? Na lekcji religii katechetka zapytała go przy całej klasie: 'To prezent na komunię?'. A kiedy nieśmiało przytaknął, skomentowała: 'Pamiętaj, że liczy się sakrament, a nie te wszystkie prezenty'. Proszę mi wierzyć, te słowa może i miały zabrzmieć pobożnie, ale były po prostu okrutne.
Zamiast budować w dziecku dumę z przeżytego sakramentu, wywołały w nim wstyd, żal i łzy. Mój syn wrócił do domu zapłakany, z poczuciem, że zrobił coś złego. Że to, że się cieszy z zegarka, który dostał od bliskich, jako pamiątkę Komunii, jest 'niewłaściwe'. Nauczycielka zburzyła mu dzień, odebrała radość i pozostawiła z mętlikiem w głowie: czy to źle, że cieszył się z prezentu?
Nie, szanowna pani katechetko – nie liczy się tylko sakrament. Liczy się szacunek do dziecka, wrażliwość, wychowanie do wiary przez dobro, a nie przez zawstydzanie. Liczy się to, jak młody człowiek poczuje się w Kościele i w szkole – bezpieczny, akceptowany i zrozumiany. Jeśli chcecie, by dzieci wzrastały w wierze, to nie zawstydzajcie ich, kiedy cieszą się z drobnych rzeczy.
Mój syn dobrze wie, czym jest sakrament. I wiem to, bo widziałam, jak przeżywał swój dzień z ogromną powagą i wzruszeniem. To, że ma zegarek, nie czyni go mniej wierzącym. Ale to, co usłyszał, mogło sprawić, że poczuje się mniej chciany w tej wspólnocie.
Nie zamierzam tej sprawy przemilczeć. Oczekuję, że zostaną wyciągnięte wnioski, a przede wszystkim – że dzieci w tej szkole, także na lekcjach religii, będą traktowane z taktownością, empatią i zrozumieniem".