
Po co tyle wolnego?
"Moje dzieci mają wolne od Wielkiego Czwartku aż do wtorku po świętach. Wiem, że tak jest od lat, ale czy ktoś mi wyjaśni, po co? Dzieci prawie przez cały tydzień nie mają lekcji, a ja, jak zwykle w pracy i nie mam aż tyle wolnego w tym czasie.
Choć w szkołach organizowane są dyżury, dzieci często nie chcą z nich korzystać. I trudno się dziwić – żeby pójść na dyżur, muszą wstać wcześnie, jak na normalny dzień lekcyjny, a potem i tak spędzają czas w świetlicy. Zwykle to po prostu 'przechowalnia dzieci'. Wolą zostać w domu, wyspać się i odpocząć.
Co mam zatem zrobić z dziećmi? Nikt nie pyta, co mają zrobić rodzice, którzy nie mają pomocy w opiece. Zostawienie samych dzieci w domu na cały dzień to dla mnie nie do pomyślenia. Nie mogę liczyć na pomoc babci czy kogoś z rodziny, kto mógłby się nimi zająć w tym czasie.
Moje 26 dni urlopu muszę rozplanować na wakacje, ferie i inne przerwy szkolne, a także zostawić zapas na ewentualne choroby dzieci. Dla mnie i pewnie dla wielu innych rodziców takie 'bezużyteczne' wolne to naprawdę spory problem. Nikt z nas nie ma przecież tyle urlopu, by móc w pełni wykorzystać wszystkie dni, kiedy szkoła jest zamknięta. Nie rozumiem, dlaczego uczniowie muszą mieć aż dwa dni wolnego przed Wielkanocą.
I jak to wygląda w praktyce? Muszę wziąć urlop, by zająć się dziećmi. Oczywiście przy okazji ogarniam przygotowania do świąt, ale to zajmuje mi dużo więcej czasu, bo mam dwóch 'asystentów', którzy raczej więcej przeszkadzają, niż pomagają.
Moim zdaniem wolne na same święta by w zupełności wystarczyło. Po co komu tak długa przerwa wielkanocna? Trudno powiedzieć, kto na niej faktycznie odpoczywa – chyba tylko nauczyciele. Ja naprawdę nie potrzebuję przymusowego urlopu, by spędzać czas na farbowaniu jajek".