logo
Dzieci skarżą się na szkolne jedzenie. Wojciech TRACZYK/East News
Reklama.

Szkolne przysmaki

"Córka opowiada mi, co dziś było na stołówce. I wiecie co? Chyba nikt z nas nie spodziewałby się, że to, co kiedyś było proste i smaczne, dziś zniknie ze szkolnego menu. Posiłki, które kiedyś były standardem, zostały zastąpione jakimiś dziwnymi eksperymentami kulinarnymi. Każdy dzień to loteria – może będzie coś, co da się zjeść, a może nie.

Chciałabym, żebyśmy wszyscy zapamiętali jedno – dzieciaki wcale nie potrzebują ekstrawaganckich dań. Zamiast skomplikowanych, często nieapetycznych potraw, moje dziecko wolałoby zjeść coś prostego i pożywnego. Kiedyś na szkolnej stołówce były jajka sadzone – tak, takie zwykłe, smażone na patelni, z chrupiącym białkiem i żółtkiem, które dzieci uwielbiały. Były podawane z ziemniakami, surówką – prosto, ale pysznie. I to było naprawdę wystarczające.

A teraz? Zamiast jajek sadzonych, moja córka dostaje jakieś dziwne dania, które wyglądają tak, jakby były stworzone na potrzeby modnych blogów kulinarnych, a nie szkolnej stołówki. Kiedy pytam ją, co było na obiad, słyszę: 'Nie wiem, jakieś kasze, sosy, coś z warzywami... ale nie smakowało mi to, mamo'. To smutne, że dzieci, które powinny być najedzone i zadowolone po obiedzie, wracają do domu głodne i rozczarowane.

Szczerze mówiąc, nie mam nic przeciwko zdrowym i nowoczesnym posiłkom, ale czy naprawdę muszą one przypominać jakąś kulinarną rewolucję? Przywróćmy klasykę, która zawsze była pewniakiem.

Może nie będzie to najbardziej innowacyjne rozwiązanie, ale z pewnością bardziej trafi w gusta dzieciaków, które po prostu chcą się najeść. Jajka sadzone, ziemniaki, surówka – to wystarczy, żeby uczniowie mieli energię na cały dzień. One będą zadowolone, a my – rodzice – spokojni, że w końcu zjedzą coś, co im smakuje. No i panie kucharki będą czuły się docenione, kiedy zobaczą puste talerze".

Masz ochotę podzielić się ze mną swoją historią? Napisz na adres: klaudia.kierzkowska@mamadu.pl
Czytaj także: