logo
Niektórzy goście posuwają się o krok za daleko. fot. mizina/123rf
Reklama.

Historię opowiedziała mi kuzynka. Poukładałam sobie wszystko w głowie i przelałam na papier. To były "niezapomniane" urodziny. Dosłownie i w przenośni.

Urodzinowa śniadaniówka

– Ty rozumiesz, że jeden z chłopców, który pojawił się na przyjęciu, przyniósł swoje jedzenie. Na początku pomyślałam, że może to jakiś przypadek, że zabrał śniadaniówkę z samochodu, ze to jakieś "tajemnicze" pudełeczko. Dopiero po chwili usłyszałam, że ma tam swoje jedzenie. Chłopak jest wybredny i nie je wszystkiego. Mama zapakowała mu prowiant na wynos.

Oczywiście rozumiem, że każdy ma inne nawyki i preferencje, ale w tej sytuacji poczułam, że to swoisty brak szacunku do moich starań.

Zorganizowałam to przyjęcie z wielką dbałością, dbając o odpowiednie jedzenie i przekąski dla wszystkich dzieci. Chciałam, aby każde dziecko czuło się komfortowo, a zabawa była przyjemna dla wszystkich. A tu pojawia się dziecko, które kompletnie ignoruje przygotowane przeze mnie posiłki. W sumie nie dziecko, a jego mama.

Rozumiem, że dzieci bywają wybredne, ale uważam, że w takim przypadku można było po prostu uprzedzić mnie wcześniej, aby dostosować menu do jego potrzeb, a nie przychodzić z własnym jedzeniem. Moim zdaniem, to szczyt bezczelności – zachowanie, które nie tylko mnie zdenerwowało, ale również pozostałych gości, którzy widzieli, jak chłopak odmawia skosztowania tego, co przygotowałam i wyjmuje sobie swoje przekąski. Ty wiesz, jak to wyglądało?

Takie sytuacje dają do myślenia, bo zastanawiam się, czy to jakiś nowy zwyczaj, czy raczej przejaw rosnącej nadopiekuńczości rodziców, którzy za wszelką cenę chcą chronić swoje dzieci przed każdą, nawet najmniejszą niewygodą? A może bezczelność i nic więcej – tak mi mniej więcej opowiedziała kuzynka i absolutnie nie kryła swojego rozgoryczenia. Ale czy jest się czemu dziwić?

Bardzo jestem ciekawa, co myślisz o takim zachowaniu? Napisz do mnie na adres: klaudia.kierzkowska@mamadu.pl
Czytaj także: