Przemawia przez nich lenistwo
"Zwolnienia z lekcji – temat rzeka. Mam wrażenie, że w ostatnich latach rodzice zaczęli pisać je na potęgę. Katar? Zwolnienie. Lekkie zmęczenie? Zwolnienie. Niechęć do wychowania fizycznego? Zwolnienie na pół roku (tak w przenośni oczywiście). Nie twierdzę, że każde dziecko ma ćwiczyć na siłę, kiedy naprawdę gorzej się czuje. Ale coraz częściej odnoszę wrażenie, że zwolnienia stały się wygodnym sposobem na omijanie wszystkiego, co tylko trochę mniej ciekawe, albo bardziej angażujące.
Widzę, jak dzieciaki na przerwie brykają, śmieją się, biegają, a potem wchodzą na salę gimnastyczną i nagle – ból brzucha, ból głowy, najlepiej zwolnienie od rodzica, żeby tylko nie brać udziału w zajęciach. I nie chodzi tylko o wychowanie fizyczne. Coraz więcej uczniów 'ucieka' z lekcji, które wymagają od nich trochę więcej zaangażowania.
Postanowiłem przerwać ten trend. Zamiast walczyć ze zwolnieniami, spróbuję działać w inny sposób – przyciągnąć dzieci do szkoły. Chcę, żeby lekcje były ciekawsze, żeby coś się działo. Planuję więcej konkursów, zabaw, ćwiczeń w grupach. I podpowiem innym nauczycielom, przecież nawet na zwykłych lekcjach matematyki czy historii można wprowadzić odrobinę rywalizacji albo gry, które sprawią, że dzieci same będą chciały uczestniczyć.
Wiem, że to nie zadziała od razu. Ale jeśli uczniowie zaczną kojarzyć moje zajęcia tylko z bieganiem, skokiem w dal czy wzwyż, to może sami przestaną prosić rodziców o zwolnienia. A rodzice? Może trochę rzadziej będą pisali te magiczne karteczki.
Samodzielność, zaangażowanie, ciekawość – tego chcemy uczyć. Tylko żeby tego nauczyć, trzeba dać dzieciom powód, żeby chciały być w szkole. I ja ten powód postaram się im dostarczyć. Już, teraz, natychmiast".