Kiedy zapisywałam moje dziecko do przedszkola, świeckiego przedszkola, państwowego, pragnę podkreślić, nikt nie pytał mnie o wyznanie ani o to, czy życzę sobie, aby placówka narzucała mu religijne zasady. I tak, moje dziecko chodzi na religię w przedszkolu, bo znam panią i wiem, że wprowadza też elementy etyki, ale to nie znaczy, że chcę, żeby Kościół dyktował warunki.
Wiadomość od dyrekcji rozwścieczyła rodziców
Tymczasem dostaliśmy wiadomość od pani dyrektor, że w piątki w czasie Wielkiego Postu w przedszkolu nie będzie serwowane mięso – nie ze względów zdrowotnych, nie dlatego, że zmienia się jadłospis, ale "w duchu bliskiej nam wszystkim tradycji". Pani dyrektor nie napisała oczywiście, że chrześcijańskiej, bo nie może, ale wiadomo, o co chodzi.
Nie mam nic przeciwko temu, że ktoś przestrzega postu, sama jestem katoliczką (choć tak średnio praktykującą), ale nie rozumiem, dlaczego świecka placówka podejmuje taką decyzję za wszystkie rodziny. I dlaczego zmusza się do tego dzieci, przecież ich post nie obowiązuje! Dlaczego więc nasze dzieci muszą się do nich stosować?
Oczywiście nie będzie mięsa, ale będą ryby, wiadomo. Jedna z mam jest wegetarianką i zapytała, czy jej dziecko (też wegetarianin) dostanie jakiś zamiennik (bo wcześniej tak było, że ta dziewczynka miała np. jajko sadzone, jak inne dzieci jadły kotlety i wszystko było dogadywane), to usłyszała, że "to rybka, a nie mięso".
Nie oczekuję, że przedszkole będzie dopasowywać jadłospis do indywidualnych przekonań każdego rodzica. Oczekuję jednak, że nie będzie wprowadzać postnych zasad, które powinny być sprawą prywatną. Czy naprawdę żyjemy w kraju, gdzie nawet w przedszkolu narzuca się dzieciom religijne zwyczaje? Dla mnie to dziwne i podkreślę, że piszę to jako osoba wierząca!