logo
Kiedy opiekunka zajrzała do walizki chłopca, zaniemówiła. fot. Pawel Murzyn/East News
Reklama.

Tym, co ostatnimi czasy rozgrzewa rodziców niemalże do czerwoności, są ferie zimowe. Zorganizowanie dziecku 14 dni wolnego to wyzwanie, któremu trzeba stawić czoła. Wyjście nie ma. Jedni liczą na pomoc dziadków, inni ratują się półkoloniami organizowanymi przez miasto, a jeszcze kolejni zapisują dzieci na zimowiska.

Ach ta walizka

Przyznaję: za pakowaniem walizki szczególnie nie przepadam. Boję się, że czegoś za pomnę, wezmę za mało, albo nie wstrzelę się dobrze w pogodę. No ale jakby nie patrzeć, szykując się do wyjazdu, tego punktu nie da się pominąć. Kiedy na kilkudniową przygodę wybierają się moje dzieci, ubrania, buty czy nawet jakieś zabawki zaczynamy szykować kilka dni wcześniej. Synowie zabierają tylko najpotrzebniejsze rzeczy, no bo po co więcej?

Myślałam, że większość rodziców wychodzi z podobnego założenia. Po przeczytaniu listu nadesłanego przez Beatę, opiekunkę na zimowisku wiem, że byłam w błędzie. I to jakim.

To jakiś żart?

"Jeden z chłopców na zimowisku poprosił mnie o pomoc w otwarciu walizki. Jakiś nowy, wypasiony model. Na zamek, szyfr, kłódeczkę. A dajcie spokój, szaleństwo. Pierwszy raz z takim ustrojstwem miałam do czynienia. Po co to dziecku taką torbę na zimowisko dawać?

Po kilku minutach prób udało się dotrzeć do jej zawartości. I kiedy zobaczyłam, co skrywa w środku, zaniemówiłam. Jako pierwszy rzucił mi się w oczy gadżeciarski zegarek spakowany w przezroczyste pudełeczko. Zauważyłam też jakąś nowoczesną grę i kilka par markowych butów.

Kiedy chłopiec wyjął to, co było na wierzchu, moim oczom ukazały się poskładane w idealną kosteczkę ubrania z markowymi znaczkami. No istne szaleństwo. Zamiast spakować chłopcu jakieś 'gorsze' ubrania, bo wiadomo, że na tym zimowisku to albo się zniszczy, albo zgubi, to oni mu same takie top of the top schowali. Po co ten drogi zegarek, gra? Zaraz się z tym coś stanie i do kogo będą pretensje? No do nas, że nie dopilnowaliśmy, że coś zaniedbaliśmy" – czytam w nadesłanym liście i w pełni podpisuję się pod tym, co napisała Beata.

Chciałabyś podzielić się ze mną swoją historią? Napisz, proszę na adres: klaudia.kierzkowska@mamadu.pl
Czytaj także: