ARTYKUŁ REKLAMOWY
Afrodyzjak - mówiąc najprościej - ma pobudzić nasze zmysły i - mówiąc z kolei wprost - sprawić, że będziemy bardziej skłonni zakończyć romantyczny wieczór w sypialni. Jest to definicja dość prosta, więc i lista produktów, które mogą się mianem afrodyzjaków określać, jest długa.
Dla domowych szefów kuchni, którzy pragną nadać walentynkowej kolacji nieco pieprzniejszy (metaforycznie, ale nie tylko) posmak, to wspaniałą wiadomość. Oznacza to bowiem, że zamiast wydawać fortunę, na przykład na ostrygi, które mają, umówmy się, dość wyrazisty smak, możemy postawić na potrawy znacznie łagodniejsze i bardziej uniwersalne.
Nie oznacza to, że nasza walentynkowa kolacja ma być mdła i pobawiona charakteru, wręcz przeciwnie! W kategorii afrodyzjaków całkiem sporą grupę stanowią bowiem aromatyczne zioła i przyprawy. Niektóre z nich znajdziecie w poniższych przepisach, skomponowanych specjalnie z okazji Walentynek przez markę Baziółka.
Pasta z brokuła z lubczykiem
Lubczyk - już sama nazwa wskazuje na to, że jego dodatek do potraw sprzyja "lubieniu się". Cechę tę potwierdza nauka: w lubczyku znajdziemy olejki eteryczne i żywice, które wspomagają rozszerzanie naczyń krwionośnych, a co za tym idzie - działają pobudzająco.
Warzywem, którego raczej nie postawilibyśmy w pierwszym rzędzie produktów, budzących erotyczne skojarzenia, jest seler. Okazuje się jednak, że nawet to niepozorne warzywo, w swojej naciowej odmianie, potrafi znacząco wpłynąć na potencję. Zawiera bowiem argininę, czyli substancję, dzięki której zwiększa się przepływ krwi do narządów płciowych.
W poniższym przepisie warto również zwrócić uwagę na brokuł. To bomba witaminowa, w której składzie znajdziemy mnóstwo przeciwutleniaczy, czyli związków wpływających korzystnie na płodność.
Składniki:
Brokuł pokrój w mniejsze kawałki i ugotuj. Przełóż do miksera. Dodaj resztę składników oprócz oliwy, musztardowca i za’ataru. Zmiksuj na gładką masę. Wstaw do lodówki na minimum 4 godziny. Pastę podawaj skropioną oliwą, posypaną kwiatami, lubczykiem oraz za’atarem. Obok połów pomidorki koktajlowe i seler. Pastę zajadaj z pieczywem.
Tofu tikka masala z kolendrą
Tikka masala to danie rodem z kuchni indyjskiej, któremu nie sposób odmówić zmysłowości: jest niesamowicie aromatyczne i rozgrzewające. Poniżej znajdziecie przepis na wariant z wykorzystaniem tofu. Z powodzeniem możecie jednak zamienić je na inne źródło białka, przykład na krewetki, które również uważane są za afrodyzjak.
Sekretem sosu Tikka masala są przyprawy - absolutnnie ich nie żałujcie. To własne one będą odpowiedzialne za podkręcenie nastroju podczas walentynkowej kolacji. Chili, imbir, kurkuma oraz cynamon - wszytskie te aromatyczne dodatki zwiększają ukrwienie stref erogennych. Nie mniejsze znaczenie ma kolendra.
Za afrodyzjak uważa się też kolendrę. Pamiętajcie jednak, że świeża jest zdecydowanie bardziej aromatyczna, niż suszona - nie rezygnujcie więc z kupna kolendry w doniczce.
Zwróćcie uwagę na wymieniony, jako ostatni na liście składników, sezam. Koniecznie zadbajcie, aby znalazł się na talerzu. Sezam już od wieków uważany był za symbol płodności. W jego moc wierzyli, między innymi starożytni Grecy, którzy sezamowymi ciastkami częstowali swoje ukochane.
Składniki:
Tofu pokrój w kostkę. Na patelni rozgrzej 4 łyżki oleju, dodaj tofu i smaż, aż się porządnie zarumieni. Zdejmij tofu z patelni. Kalafior podziel na mniejsze różyczki, zetrzyj na tarce, na dużych oczkach. Na tej samej patelni, na której było smażone tofu, rozgrzej 3 łyżki oleju, dodaj kalafior i smaż ze szczyptą soli, aż zmięknie i się lekko zarumieni. Odstaw na bok.
Rozgrzej głęboką patelnię, wsyp na dno wszystkie przyprawy, smaż przez 1 minutę. Wlej 4 łyżki oleju i od razu dodaj pokrojoną drobno cebulę. Smaż całość przez kolejne 2 minuty. Dodaj pokrojone wcześniej w mniejsze kawałki pomidory i kolendrę. Zmniejsz ogień i gotuj sos, aż pomidory się rozpadną, a sos nabierze odpowiedniej konsystencji. Lekko przestudź, zmiksuj na gładki i gęsty sos. Dopraw solą oraz pieprzem.
Sos podawaj z tofu, kalafiorem i świeżą kolendrą.
Muffiny czekoladowe z miętowym kremem
Czy powiedzenie: "Czuć do kogoś miętę" może być tylko przypadkowym związkiem frazeologicznym? Zdecydowanie nie. Mentol zawarty w listkach działa pobudzająco. Dobrym pomysłem jest więc rozpylenie miętowego zapachu w pomieszczeniu, albo po prostu postawienie doniczki z miętową sadzonką na stole.
Znanym afrodyzjakiem jest też czekolada - nie bez przyczyny bombonierka to jeden z najpopularniejszych prezentów, jakie wręczamy swoim drugim połówkom. Własnoręcznie upieczone czekoladowe muffiny z pewnością zrobią jeszcze lepsze wrażenie.
Składniki:
Ciasto:
Krem:
Dzień wcześniej do śmietanki wkładamy umyte i osuszone listki mięty. Zamykamy w szczelnym pojemniku i wkładamy na noc (min. 12 godzin) do lodówki. Wszystkie suche składniki (mąkę, kakao, cukier, sodę, proszek do pieczenia) mieszamy w misce. Masło z czekoladą rozpuszczamy w garnuszku, odstawiamy do ostygnięcia. W miseczce roztrzepujemy jajka, dolewamy mleko, mieszamy.
Jajka z mlekiem przelewamy do garnka z czekoladą, całość mieszamy, a następnie przelewamy do miski z suchymi składnikami. Mieszamy tylko do połączenia się składników (nie za długo). Przekładamy do ¾ wysokości foremek na muffiny lub babeczki. Pieczemy przez ok. 15-20 min. (w zależności od piekarnika) w 180 st. C (bez termoobiegu). Na koniec pieczenia sprawdzić patyczkiem drewnianym czy środek jest upieczony.
Upieczone muffiny wystawiamy do całkowitego ostygnięcia. Wyjmujemy śmietanę z lodówki i przelewamy przez sito, aby pozbyć się wszystkich listków mięty. Śmietanę ubijamy na sztywno.
W osobnej misce rozcieramy mikserem serek mascarpone, po czym dodajemy do śmietany i łączymy całość na wolnych obrotach miksera. W zależności od upodobań możemy dodać łyżkę cukru pudru i ponownie wymieszać. Gotowy krem przekładamy do rękawa cukierniczego i wyciskamy na ostudzone muffiny. Dekorujemy listkami mięty.