Okazuje się, że wystarczy wybrać się do sklepu z ubraniami, by poznać prawdę o współczesnym pokoleniu nastolatków. By przejrzeć je na wylot i odkryć mroczne tajemnice. Nie, to nie kryminał, dramat, ani żaden inny gatunek literacki. Do wysnucia takich, a nie innych wniosków skłonił mnie list nadesłany przez Marlenę.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Współczesnemu pokoleniu dzieci i nastolatków przyglądamy się bardzo dokładnie. Analizujemy każdy krok, ruch i zachowanie. No bo jakby nie patrzeć, to przecież od niego zależy, jak będzie wyglądał świat za te kilkanaście czy kilkadziesiąt lat. Miałam w sobie ogromne pokłady cierpliwości, które pokryte były warstwą nadziei, ale w tym momencie to już niczego nie jestem pewna.
Wizyta w centrum handlowym
"Mam 35 lat i na wstępie zaznaczę, że nie zapomniałam, jak to jest być nastolatką. Doskonale pamiętam burzę hormonów, okres buntów, sprzeciwów i złości na cały świat. Choć kłótnie i awantury nie były mi obce, to mimo wszystko uważam, że byłam po tej dobrej stronie mocy. Miałam szacunek do starszych, wiedziałam, jak nie należy się odzywać i które zachowania są nieakceptowalne.
Te teraz przejdźmy do meritum. W galeriach handlowych jest czas wyprzedaży, z czego i ja postanowiłam skorzystać. I tu taka sytuacja: sklep z ciuchami, przymierzalnia, tłum i niekończące się kolejki.
Czekam, by przymierzyć dwie sukienki. Przede mną chyba cztery osoby, a w jednej z przymierzalni 3 nastolatki. Dwie zakładają kreacje, trzecia ocenia. I nie byłoby w tym niczego złego, gdyby nie cała otoczka i to okropne zachowanie. Rozrzucają ubrania po podłodze i traktują przestrzeń publiczną jak swoją prywatną garderobę. Ale nie chodzi tu wyłącznie o bałagan. Problemem jest także brak szacunku do innych klientów, którzy czekają w kolejce, by móc skorzystać z przebieralni.
Kiedy zobaczyłam, że nastolatki robią sobie zdjęcia i nagrywają filmiki, myślałam, że wybuchnę. Ugryzłam się w język, by nie wszcząć awantury. Policzyłam do dziesięciu, wzięłam głębszy oddech i czekałam dalej.
Jednak starsza pani, która stała tuż za mną, nie wytrzymała i powiedziała dosadnym głosem: 'Kiedyś to było nie do pomyślenia, żeby w sklepie zachowywać się w taki sposób. Dla tych dzieciaków liczy się tylko dobra zabawa'.
Jej słowa były iskrą, która wznieciła pożar. Jedna z dziewcząt (ta, co stała poza przebieralnią) odwróciła się i pretensjonalnym tonem głosu odpowiedziała: 'Jak pani nie wstyd tak zrzędzić i marudzić. Na emeryturze chyba się pani nigdzie nie spieszy'.
Stanęłam w obronie tej kobiety, podobnie jak jeszcze jedna osoba i zaczęła się dyskusja. Niestety bezowocna, bo nastolatka po chwili odwróciła się plecami i znów zaczęła nagrywać koleżanki" – czytam w pierwszej części listu. Tutaj fragment pominę i przejdę do podsumowania.
Może chciałabyś w tym momencie dodać coś od siebie? Napisz na adres: klaudia.kierzkowska@mamadu.pl
"Zastanawiam się, czy to tylko kwestia braku wychowania, czy może współczesne nastolatki po prostu nie są świadome tego, jak takie odzywki mogą być dla innych krzywdzące? A może problem leży gdzieś pośrodku? Cieszę się, że ta kobieta się odezwała, a ja stanęłam w jej obronie, bo jeśli dziś, teraz będziemy przymykać oko na takie zachowanie, to jak ten świat będzie wyglądał za 30 lat? Czy pokolenie, które nie wie, czym jest szacunek, empatia i dobre wychowanie ma szansę przetrwać?".