"To miał być wyjazd, podczas którego uczniowie dowiedzą się więcej o Krakowie. Poznają jego historię, obejrzą zabytki. Nic z niego nie wynieśli, bo gadali jak najęci" – skarży się Ewa, wychowawczyni piątej klasy. Nasza czytelniczka nie może zrozumieć zachowania współczesnego pokolenia, ale ma pomysł, jak temu zaradzić. Ot ciekawa historia.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Ewa przyznaje, że takie zachowanie nie mieści się jej w głowie. Dostrzega zmianę podejścia uczniów do pewnych kwestii i nie popiera tego, co dzieje się na współczesnych wycieczkach. W sumie przeczytajcie same nadesłany list.
Mam na nich sposób
"Uczniowie szkolne wyjazdy traktują jak spotkanie towarzyskie. Liczą się pogawędki, przekąski i wygłupy w autobusie. Przecież to wyrzucanie pieniędzy w błoto, no bo wiadomo, że takie wycieczki to trochę kosztują. Wpadłam na pewien pomysł, który mam nadzieję, pomoże uczniom w pełni wykorzystać potencjał wycieczek szkolnych.
Zauważyłam, że wielu uczniów, zamiast skupić się na zwiedzaniu czy słuchaniu przewodnika dyskutuje, śmieje się pod nosem i wygłupia. Gdybym poprosiła, żeby powtórzyli, na pewno usłyszałabym ciszę.
W związku z tym chciałabym coś zaproponować: milczące wycieczki, które moim zdaniem mogą 'uratować' to pokolenie i mogą pomóc mu skoncentrować się na tym, co naprawdę wartościowe.
Jak to widzę, na czym by to polegało? Podczas takich wyjazdów uczniowie mieliby za zadanie zwiedzać w ciszy, uważnie słuchać przewodnika i obserwować otoczenie. Po zakończeniu zwiedzania przewidziany byłby czas na dyskusję, dzielenie się wrażeniami oraz zadawanie pytań. Cisza pozwoliłaby dzieciom lepiej chłonąć atmosferę miejsc i skoncentrować się na tym, co ktoś chce im przekazać.
We współczesnym świecie dzieci są stale bombardowane bodźcami – smartfonami, grami, mediami społecznościowymi. Często mają trudności ze skupieniem uwagi na czymś dłużej niż kilka minut. Milczące wycieczki byłyby dla nich okazją do praktykowania uważności, nauki szacunku dla otoczenia i zrozumienia wartości ciszy w poznawaniu świata.
Na początku wycieczki omówilibyśmy zasady. W trakcie zwiedzania ciekawych miejsc, takich jak zabytki, muzea czy pomniki przyrody, obowiązywałaby cisza. Po zakończeniu części milczącej przewidziana byłaby otwarta rozmowa na temat wrażeń i zdobytych informacji.
Wiem, że pomysł może wydać się nietypowy, ale wierzę, że taka forma wycieczek może przynieść dzieciom wiele korzyści. Na pewno nauczy ich nie tylko koncentracji, ale i poszerzy horyzonty. Uczniowie będą mieli szansę usłyszeć, co ktoś ma im do powiedzenia. Czemuś się przyjrzą, coś zauważą, na coś zwrócą uwagę. A nie tylko będą stać i trzepotać do siebie tymi językami. W moim odczuciu wtedy wycieczki miałyby sens, bo póki co, to lepiej wybrać się do parku. Efekt ten sam, a płacić nie trzeba".
Co mylisz o pomyśle nauczycielki? Napisz do mnie: klaudia.kierzkowska@mamadu.pl