Tematy poruszane na szkolnych zebraniach rozgrzewają rodziców do czerwoności. Jedni bulwersują się podejściem nauczycieli, inni podstawą programową, a jeszcze kolejni dostają białej gorączki na myśl o finansach. Iwona wróciła ze szkolnego spotkania i niemalże na bieżąco relacjonuje to, co się na nim wydarzyło.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Podczas pierwszego zebrania szkolnego, które zazwyczaj ma miejsce na początku września, ustalana jest m.in. wysokość składki klasowej. Zebrane pieniądze przeznaczane są na różnego rodzaju upominki np. z okazji Dnia Chłopaka, prezenty na mikołajki czy z okazji zakończenia roku.
Nie będę dłużej milczała
Przeczytałam wiadomość od Iwony i poczułam, że powinniśmy ją opublikować. Z własnego doświadczenia wiem, że problem, który opisała nasza czytelniczka, jest stosunkowo powszechny. Być może nawet pojawia się w każdej klasie i grupie przedszkolnej, ale pewności nie mam.
"Nie będę dłużej trzymała języka za zębami, albo udawała, że pada deszcz, kiedy inni rodzice plują mi w twarz. Nie mogę dłużej milczeć, kiedy ta nieszczęsna sytuacja powtarza się co roku. Podczas niemalże każdego zebrania poruszany jest ten sam temat.
Składki klasowe są jak gorący kartofel – niby wszyscy wiedzą, że trzeba zapłacić, ale odpowiedzialnością wykazują się nie wszyscy rodzice. A co z resztą? Nic. Skarbnik przypomina, prosi, a potem kategorycznie ponagla. Większość bierze to sobie do serca, ale co roku znajdą się takie 'egzemplarze', które wpłaty nie chcą uiścić.
Niektórzy rodzice, choć doskonale wiedzą, że pieniądze te są przeznaczone na potrzeby wszystkich dzieci (od prezentów, po np. świąteczne ozdoby do klasy), zwyczajnie uchylają się od ich płacenia.
To nie jest sprawiedliwe. Dlaczego moje pieniądze mają iść na prezenty dla dzieci, których rodzice nawet nie próbują się dorzucić? Przecież można płacić w dwóch częściach, a jeśli ktoś by chciał, to przypuszczam, że nawet w trzech czy czterech by się udało. 50 zł na semestr to nie jest jakaś wygórowana kwota.
Na zebraniu usłyszałam takie wymówki, w które aż trudno mi uwierzyć: 'Mąż miał wpłacić, może zapomniał' – powiedziała pewna pani. Jeden z ojców nie krył swojego oburzenia i wyznał wprost: 'Ja nie zamierzam płacić, bo te prezenty to i tak u nas zaraz w koszu lądują'. Myślałam, że spadnę z krzesła, kiedy to usłyszałam. Bezczelny typ.
A potem, gdy zbliżają się jakieś okazje czy święta, to i tak wszyscy oczekują, że ich dzieci dostaną prezenty na równi z innymi. To co, ja mam płacić swoje ciężko zarobione pieniądze i godzić się na to, że inni uczniowie dostaną upominki za nie kupione? Bo ich rodzice zbagatelizowali sprawę i wykazali się bezmyślnością?
Najgorsze jest to podejście, śmianie się innym w twarz, granie na nerwach i pokazywanie swojej 'wyższości'. Dyskusje na szkolnych zebraniach są nieowocne, a dla odpowiedzialnych rodziców czasami nawet poniżające. Mam dość słuchania tych głupich tekstów, patrzenia na te zarozumiałe miny. To było moje ostatnie zebranie klasowe, moja noga więcej tam nie postanie. Bo po co? By znów słuchać, że ktoś nie wpłacił, nie kupił i nie wywiązał się ze swoich obowiązków?
Apeluję do wszystkich rodziców – przestańmy unikać odpowiedzialności! Wspólna składka to nie fanaberia, ale realna potrzeba, która wspiera naszą klasę i nasze dzieci. To tak trudno zrozumieć?".
Chętnie poznam twoje zdanie w tym temacie. Napisz na adres: klaudia.kierzkowska@mamadu.pl