Lekcje religii budzą wiele kontrowersji wśród rodziców. Choć zwolenników nie brakuje, to są też i tacy, którzy religię uważają za zbędny przedmiot, który tylko zajmuje miejsce w programie nauczania. Decyzję o tym, czy dziecko będzie uczęszczało na tego rodzaju zajęcia, podejmują rodzice. Ci wierzący najczęściej wyrażają zgodę, a w którą stronę idą ateiści? List nadesłany przez Igę wyjaśnia wiele.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
"Jesteśmy ateistami, o czym nie wstydzimy się mówić otwarcie. Nie wierzymy w Boga i mamy do tego prawo, tak jak inne osoby mają prawo wyznawać swoją religię. O ile w przedszkolu lekcji religii nie ma, to w szkole takowe się już zaczynają. I tu pojawia się problem" – pisze we wstępie listu nasza czytelniczka.
Czekała nas trudna decyzja
"Długo zastanawialiśmy się z mężem nad tym, czy zapisać córkę na lekcje religii i wcale nie była to dla nas taka oczywista decyzja. Być może ktoś puknąłby się w głowę i powiedział, że to chyba oczywiste, że Moniczka w takich zajęciach nie będzie brała udziału. My jednak widzieliśmy dwie, a nie tylko jedną stronę medalu.
Od zawsze uważaliśmy, że kwestia wiary jest sprawą indywidualną i nikt nie ma prawa z buciorami wchodzić w nasze życie. Przekonań nie zmieniliśmy, ale na pewne sprawy zaczęliśmy patrzeć z trochę innej perspektywy.
Wiedzieliśmy, że jeśli córka (być może jako jedyna z klasy) nie będzie brała udziału w lekcji religii, poczuje się 'inna'. Istniało ryzyko (i to całkiem spore), że koledzy i koleżanki będą wytykać ją palcami. Padną trudne i niezręczne pytania, a odpowiedzi na nie na pewno nie należałaby do przyjemnych i komfortowych. Chcieliśmy, by Monika była częścią grupy, a nie odludkiem, który siedzi na świetlicy i czuje się odizolowany.
Pomimo naszych ateistycznych poglądów nie uważamy, że lekcje religii są niepotrzebne i całkowicie bezużyteczne. I tutaj już nawet nie chodzi o poruszaną kwestię wiary, ale o jakąś wiedzę, podstawy kulturowe, które każdemu się w życiu przydają. Religia to przecież też nauka o wartościach, empatii, współczuciu. To pewnego rodzaju pogląd na świat, to okno, którego nie chcielibyśmy naszej córce zasłaniać.
Może tego potrzebuje?
Nie jesteśmy wierzący, do kościoła nie chodzimy i tak też wychowujemy naszą córkę. Mamy jednak świadomość, że nie możemy je niczego nakazać, niczego zabronić. Chcemy dać jej możliwość poobcowania z wiarą, która być może będzie dla niej cenną lekcją. Może ona w głębi duszy czuje inaczej? Może potrzebuje wierzyć w Boga? Teraz jest jeszcze za mała, by podjąć taką decyzję, ale może za jakiś czas...?
Debatowaliśmy, biliśmy się z myślami. Nie było łatwo, jednak razem z mężem zadecydowaliśmy, że tak dla wszystkich będzie lepiej. Monika chodzi na religię, a my nie mamy z tym problemu. Może ksiądz kiedyś zyska nową parafiankę? Jeśli tak się stanie, przyjmiemy to z godnością. Żyjemy w wolnym kraju i każdy ma prawo wyboru. Każdy może decydować o sobie i podejmować słuszne ze swoim sumieniem decyzje. Także nasze dziecko".