Wrześniowe zebrania rodziców to istny koszmar, choćby ze względu na to, że należy dokonać wyboru trójki klasowej. Najbardziej przeraża rola skarbnika. Wszyscy sobie myślą: "O nie, trzeba ludzi ścigać i pilnować, bo nigdy nie chcą płacić". Tylko że to nie jest największym wyzwaniem. Poznajcie historię naszej czytelniczki, która dobitnie pokazuje, w czym tak naprawdę może tkwić problem.
"W naszym przedszkolu płacimy całkiem sporą składkę na komitet. Pieniądze te są wydawane nie tylko na prezenty dla dzieci i nauczycieli, ale też na różne atrakcje teatrzyki, warsztaty, festyny, ale także na materiały plastyczne, wodę do picia, ręczniki papierowe, chusteczki itd.
Tak jest przyjęte w tej placówce i się wszyscy na to zgadzamy, bo faktycznie widać, na co te pieniądze idą i jak bardzo podnosi to poziom zajęć, jakie są prowadzone z dzieciakami. Problem w tym, że to oznacza, że skarbnik musi być skrupulatny, uważny i dobrze zarządzać budżetem…
W tym roku oczywiście nikt nie chciał zostać skarbnikiem (na swoje usprawiedliwienie powiem, że pełnię taką funkcję u starszego dziecka w klasie). Myślę, że w szkole jest to już nieco łatwiejsze, ale nadal wymaga podstawowych umiejętności liczenia i logicznego myślenia, jednak okazuje się, że nie każdy je posiada.
Wszyscy odetchnęli z ulgą, gdy została wylosowana skarbniczka. Tak naprawdę był to jednak moment, kiedy zaczął się dramat. Po pierwszym miesiącu widać, że to osoba, która średnio potrafi zarządzać budżetem. To raczej styl: 'mamy kasę, to ją wydajmy na coś fajnego'. Nie planuje, nie przewiduje i nie szacuje. Oznacza to, że powierzyliśmy budżet i to całkiem spory osobie, która nie ma pojęcia, co robi.
Składka u nas w grupie wynosi aż 80 zł, przy 20 dzieci to w ciągu roku aż 1600 zł, zakładając oczywiście, że każdy płaci. U nas pod tym kątem zazwyczaj nie ma problemów, jednak jedni płacą co miesiąc, inni z góry za semestr, nie brakuje i takich, których trzeba upominać. Mimo wszystko założyłabym, że nie wszyscy będą mogli płacić w kolejnych miesiącach.
Na tym polega zarządzanie budżetem: wydajesz, ile masz, ale z uwzględnieniem potrzeb i nadchodzących wydatków. Tymczasem nasza nowa skarbniczka zaproponowała, by wszystko, co do tej pory zebrała, wydać na warsztaty, które mają się odbyć w przedszkolu w przyszłym tygodniu. Wielu rodzicom podoba się taka 'oszczędność', bo mieliśmy za to oddzielnie zapłacić. Nie zdają sobie jednak sprawy, że przez takie zarządzanie nie starczy pieniędzy na inne wydatki.
Szczerze mówiąc, nie wiem, jak ci ludzie funkcjonują w swoich domach i jak zarządzają budżetem. Wierzę, że ta mama-skarbniczka chce dobrze, ale najwyraźniej nie potrafi. W każdym razie warto mieć świadomość, że czasem nie ma co się uchylać od funkcji w trójce klasowej, bo można wpaść z deszczu pod rynnę".