logo
Turyści uważają, że wiele im się należy, bo dużo płacą. Fot. 123rf.com
Reklama.

"W nadmorskich turystycznych miejscowościach mocno odczuwa się sezonowość. Od zawsze miało to olbrzymi wpływ na sposób utrzymania się mojej rodziny. Trzeba było się starać, by jak najlepiej wykorzystać te kilka miesięcy, gdy jest większy napływ turystów. Dziś mocno się odechciewa. 

Same straty

Kwaterki prowadzili moi rodzice i dziadkowie. Dość oczywiste było to, że i my będziemy podnajmować pokoje w sezonie. W tym roku stwierdziliśmy z mężem, że to absolutnie nie ma sensu. Taki interes przynosi więcej strat niż korzyści i nie chodzi o opłaty, a przede wszystkim o podejście Polaków. 

Pamiętam czasy, gdy sama jeszcze byłam dzieckiem. Na okres wakacji wraz z rodzeństwem i rodzicami przenosiliśmy się do sutereny, a pozostałe pokoje były udostępniane gościom. Wielu z nich wracało co roku, zawiązywały się znajomości na całe życie. Kwaterka była normą: łóżko, czajnik i łazienka wystarczały. Dziś ludzie mają inne oczekiwania, wymagają innych standardów. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie fakt, że idzie to w parze z roszczeniami i potwornym brakiem szacunku do gospodarzy.

Niszczą wszystko i nie czują wstydu

W tym roku po raz ostatni wynajęłam pokoje zupełnie obcym ludziom. Wolę zarobić mniej i mieć przestoje. Od przyszłego roku będę przyjmować tylko ludzi, których znam, bo już kiedyś u nas gościli. To często osoby, które przyjeżdżały w swoim własnym dzieciństwie.

Nie wiem, czy to kwestia sentymentu, czy tego, że wiedzą, że kiedyś do nas jeszcze wrócą. Dbają o pokój i naszą własność. Gdy coś się zepsuje (bo tak też się zdarza), od razu to zgłaszają i chcą zwrócić koszt. Na koniec wyjazdu wyrzucą śmieci i zdejmą pościel, choć zupełnie nie muszą. To po prostu miłe, odczuwam ich wdzięczność.

Wymagają od innych, ale nie od siebie

Jednak od kilku lat pojawia się cała masa turystów, którzy są od początku pobytu średnio zadowoleni. Choć oferta jasno mówi o warunkach, to nagle oczekują hotelowych wygód. Żegnają się, a zastaję w pokoju dramat.

Zostawiają po sobie przeogromny syf, a podczas sprzątania odkrywam co i rusz, co zniszczyli i uszkodzili, ale absolutnie nie mieli odwagi, by to zgłosić. Potłuczone naczynia, wyłamane drzwiczki od szafek, uszkodzona deska klozetowa, zepsute półki w lodówce i drzwi prysznicowe, podarta pościel… Jakbym wynajmowała pokoje jakimś dzikusom.

Przez ostatnie 5 lata mam więcej nakładów finansowych niż kiedykolwiek, a każdy kolejny rok jest coraz gorszy. Dla mnie to niepojęte. Ludzie narzekają, że nad morzem tak drogo, że słabo, ale może niech spojrzą najpierw na siebie.

Najbardziej przeraża mnie, że są to rodziny. Jaki przykład swoim dzieciom dają ci dorośli? To tylko oznacza, że lepiej już nie będzie".

Czytaj także: