Już od września w klasach I-III szkoły podstawowej będzie mogło uczyć się 29, a nie jak do tej pory 25 uczniów – wynika z projektu rozporządzenia przygotowanego przez Ministerstwo Edukacji Narodowej. Zdaniem nauczycielki z łódzkiej podstawówki działania resortu edukacji powinny być odwrotne, zwłaszcza biorąc pod uwagę powód tych zmian.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
O tym, że od nowego roku szkolnego klasy mogą być przepełnione, pisała już w mama:Du Martyna Pstrąg-Jaworska. Wynika to z tego, że od 1 września 2024 roku dzieci i młodzież z Ukrainy zostaną objęte obowiązkiem szkolnym. Rodzicom, którzy nie poślą dzieci do szkoły, będzie grozić grzywna, a dodatkowo od czerwca 2025 roku przestanie im przysługiwać prawo do świadczenia 800 plus.
Nauczycielka: wiele zależy od poziomu grupy
Dziennikarka Radia Zet Aleksandra Pucułek zapytała o te zmiany nauczycielkę matematyki z jednej z łódzkich podstawówek. Pani Małgorzata nie jest przekonana do tego pomysłu – prawdopodobnie jak wielu pedagogów. Pedagożka twierdzi, że w "idealnym świecie" klasy liczyłby do 20 osób. Wtedy można by nauczać w naprawdę komfortowych warunkach. Nieco bardziej przyziemnie – klasy do 23 osób wciąż zapewniałyby komfort zarówno uczniom, jak i nauczycielom.
Jednak jak podkreśla pani Małgorzata, liczba uczniów w klasie to nie wszystko. – Wiele zależy też od tego, jaki jest poziom grupy. Jeśli jest wyrównany, tak jak w tej mojej ubiegłorocznej, to da się do wszystkich dzieci dotrzeć – mówi.
Chcesz podzielić się z nami swoją opinią na ten temat? Napisz do mnie na hanna.szczesiak@mamadu.pl lub na redakcyjną skrzynkę mamadu@natemat.pl.
Bariery trzeba znosić, a nie tworzyć nowe
Projekt rozporządzenia zakłada, że w szkołach podstawowych w klasach I-III będzie mogło uczyć się 29 uczniów. Zdaniem rozmówczyni Radia Zet sytuacja powinna być odwrotna: z uwagi na barierę językową, która może się wytworzyć po dołączeniu do klas dzieci z Ukrainy, limity powinny zostać obniżone, tak by ułatwić uczniom integrację, a nie podwyższone. Zdarza się przecież, że do polskich szkół trafiają dzieci, które nie znają polskiego.
– Nawet kilka miesięcy temu do mojej klasy dołączył taki chłopczyk. Wtedy w ramach jednej lekcji trzeba prowadzić tak naprawdę dwie, bo tworzy się kolejna grupa, do której trzeba dotrzeć. Oprócz tego trzeba pamiętać o indywidualizacji zajęć. Teraz mnóstwo dzieci ma opinię o trudnościach w nauce i do każdego trzeba dopasować metody pracy – mówi pedagożka.
Obecnie MEN planuje nad planem adaptacji ukraińskich uczniów i dostosowania kształcenia do ich potrzeb, tak by nie zaburzyło to pracy istniejących już klas. Wiadomo już, że uczniom z Ukrainy będą przysługiwały zajęcia wyrównawcze.