"Czasami wstyd się przyznać do tego, skąd się przyjechało. Wymagania, grymaszenie i brak szacunku do innych i obsługi" – napisał jeden z naszych czytelników. "Oczywiście nie można wszystkich wrzucać do jednego wora, lecz niestety większość taka właśnie jest: roszczeniowa" – zauważa kolejny. "Współcześnie więcej jest takich niezadowolonych i niedowartościowanych osób" – pisze kolejny. Skąd u nas takie nastawienie i czy naprawdę wakacje all inclusive muszą być koszmarem?
Latami jeździliśmy na lokalne wakacje, kwaterki nad morzem i pokój u gazdy, rybka w budce i oscypek na Krupówkach. To nam wystarczało. Dziś stać nas na bardziej ekskluzywne wakacje i chcemy zwiedzać świat. Świetnie!
Zastanawia mnie jednak to, że nigdy nie słyszę złych opinii od osób, które same planują lot, szukają zakwaterowania i miejsc na wakacje. All inclusive to inna bajka, choć ma być bezpieczną formą urlopu, to niesie za sobą grom niezadowolenia. Ale czy można mieć do kogoś pretensje, gdy dokładnie nie sprawdziło się oferty? Bo odnoszę wrażenie, że właśnie w tym tkwi cały problem.
"Dwa lata temu, przed wyjazdem na Korfu, poczytałem trochę opinii o hotelu Lido. Miał dobre, choć pojawiały się zarzuty o 'monotonne jedzenie', 'ruchliwą drogę do plaży', 'że w hotelu nudno' i 'pyskate recepcjonistki'. Oczywiście autorami byli rodacy. Jedzenie okazało się kapitalne, w niewielu hotelach 4* można znaleźć tak smaczne i zróżnicowane. Droga do plaży? Fakt, typowa jak to na greckich wyspach i trzeba iść ok. 200 m.
Ale jeśli komuś to przeszkadza, to przecież wcześniej można w sumie wszystko sprawdzić na mapach Google, 'spacerując' na street view można szczegółowo poznać okolicę, zanim się podejmie decyzję" – pisze pan Andrzej i przyznam się szczerze, że tę metodę często stosuję i ja.
Tak sobie myślę, że może nie chodzi o to, że jesteśmy narodem marudnym, a tylko po prostu nie potrafimy odnaleźć się na tym całym all inclusive. Oczekujemy ładnych obrazków z katalogu, zamiast wziąć odpowiedzialność za swoją decyzję i przeczytać, za co płacimy – ale tak od deski do deski?
Podobnie jak pan Andrzej odpalam Google Maps i "zwiedzam" okolicę, czytam szczegółowo ofertę hotelu i opinie turystów, oglądam ich zdjęcia, choćby na Tripadvisorze, szukam filmików na YouTube. W dobie internetu naprawdę ofertę można przeanalizować wzdłuż, wszerz i jeszcze w poprzek. Robi to także mój mąż i inne osoby, z którymi podróżujemy, każdy potem wyraża swoje wątpliwości i podejmujemy decyzję, czy ryzykujemy, czy nie.
"Po tym jak zamieściłem w internecie swoją opinię o Kavros Beach, kilka osób zwróciło się do mnie bezpośrednio, przez messengera. To świadczy o tym, że jeśli się chce, to można nawet dotrzeć przez sieć do zupełnie obcej osoby, poszukując informacji o hotelu" – dodaje nasz czytelnik. Trudno się z nim nie zgodzić.
Ostatnio przekonaliśmy się, że czytać ze zrozumieniem i bardzo dokładnie trzeba absolutnie zawsze. W tym roku zaproponowaliśmy znajomym dobrze nam znany hotel. Przeczytaliśmy świeże opinie, ale przecież testowaliśmy go już sami i wiedzieliśmy, czego się spodziewać. To uśpiło naszą czujność.
Na miejscu okazało się, że zakwaterowano nas w tańszej i "gorszej" części (bardziej oddalonej od atrakcji). Tymczasem w ofercie faktycznie nastąpiła zmiana i od tego roku jest to jedna i ta sama cena. Mimo tego niemiłego zaskoczenia wyjazd okazał się fantastyczny. I nie przyszłoby mi krzyczeć na recepcjonistkę czy rezydenta (co naszym rodakom się zdarza). W takiej sytuacji pretensje można mieć tylko do siebie.
Czyżby kłaniało się czytanie ze zrozumieniem? Pamiętajmy, że piękne, katalogowe zdjęcia, subtelnie pomijające mankamenty, to standard w reklamie. Wystarczy jednak uważność i dociekliwość.
Niesmaczne jedzenie? Za dużo ludzi? Zbyt gorąco? Drogo? "Hotele często specjalizują się w kuchni lokalnej. Można np. zjeść kapitalne faszerowane bakłażany czy pomidory, sałatki z owocami morza i wiele innych. Nie ma steków, schabowych i w ogóle niewiele mięsa. Informacja o tym jest dostępna oczywiście w opisie" – przypomina nasz czytelnik i dodaje: "W lipcu wszędzie jest 'katastrofalnie' przez tłumy, pogodę i dla wielu osób ceny. Nie rozumiem więc, po co wtedy jechać, a potem narzekać? Czy to jakaś forma masochizmu?".
A wy dokładnie analizujecie ofertę wakacji, jakie kupujecie?
Czytaj także: https://mamadu.pl/186731,skapia-na-wakacje-a-potem-sie-dziwia-ze-jest-nie-tak-ciagle-narzekaja