Przed nami jeszcze tylko rozdanie świadectw, wręczenie prezentów i zaczną się upragnione wakacje. Zanim odpoczniemy, czeka nas jednak jeszcze trochę emocji związanych z obdarowywaniem pedagogów. W tym tygodniu także u nas w domu odbyła się gorąca dyskusja na ten temat.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Mam mocno sprecyzowane zdanie na temat wręczenia prezentów nauczycielom. Do tej pory moje dziecko nad tym się nawet nie zastanawiało, w tym roku jednak jest inaczej. Od tygodnia uczniowie wymieniają się informacjami, co które z nich komu wręczy, co wśród dzieci budzi spory niepokój.
Muszą zaistnieć
Jestem zdania, że wdzięczność można okazać na różne sposoby i nie zawsze materialne. Liczy się symbolika i gest, tego też chciałabym nauczyć moje dziecko. Bardzo podoba mi się motyw wręczania wspólnego jedynie symbolicznego prezentu od klasy. U nas zawsze są to kwiaty, po jednym od każdego ucznia, tak by na koniec powstał ładny bukiet. Do tego w tym roku coś "ekstra", bo to ostatni wspólny rok. Czy to wystarczy? Z całą pewnością, jednak wiele osób czuje bardzo silną potrzebę zaistnienia.
Nie chodzi mi konkretnie o naszą klasę. To dość powszechne zachowanie, które pamiętam nawet z własnego dzieciństwa. Zawsze znajdzie się ktoś, kto musi mieć swój dodatkowy bukiet czy paczuszkę, którą musi przy wszystkich wręczyć pani. Uważam to za olbrzymi nietakt.
Nie podważam tego, że nauczyciel okazał olbrzymie wsparcie i pomoc danemu dziecku lub rodzinie. Potrzeba odwdzięczenia się jest mocno subiektywna, jednak czy nie można tego prezentu ofiarować już po oficjalnej uroczystości, gdzieś na boku?
Lekcja wdzięczności
Warto mieć świadomość, że taka sytuacja wprowadza duże zakłopotanie wśród dzieci. Te, które nic nie kupiły, często czują konsternację i mają poczucie, że się nie przygotowały. Martwią się, co pomyśli nauczycielka, skoro nie przyniosły nic od siebie. Przecież one także ją uwielbiają!
Przez takie właśnie emocje w tym roku rozmowa na temat prezentu dla pani pojawiła się jeszcze przed zakończeniem roku. Na pytanie: "Czy mogę coś kupić pani?", odpowiedziałam: "nie". Odmówiłam z kilku powodów. Po pierwsze mimo olbrzymiego szacunku i wdzięczności nie uważam, by była potrzebna dawać coś jeszcze ponad to, na co złożyła się cała klasa. Po drugie nauczyciele dwa razy do roku zasypywani są różnymi gadżetami, mniej lub bardziej przydatnymi. Na grzyba im kolejny kubek? Sama nie lubię uszczęśliwiania mnie i moich dzieci prezentami na siłę, więc nie zamierzam tego robić innym.
Jest jeszcze jedna kwestia: czy wdzięczność musi się zawsze wiązać z materialną gratyfikacją? W trakcie mojej edukacji niestety trafiłam na nauczycieli, który miel dość wygórowane oczekiwania co do prezentów, jakie chcieli dostawać. Nikt nie odmawiał, nie nazywał ich łapówką, a raczej "inwestycją" na kolejny rok. Wyrabianie od małego w dziecku poczucia, że "wypada" i "trzeba" coś kupić, jest moim zdaniem błędem, bo niestety mogą trafić na ludzi, którzy będą chcieli to wykorzystać.
Obdarowywanie pedagogów weszło nam bardzo mocno w krew, dlatego wraz z kolegami ze studiów byliśmy w szoku, gdy nasz promotor odmówił przyjęcia jakiegokolwiek upominku i jeszcze zaprosił nas na piwo. Powiedział wprost: "To moja praca, za którą dostałem już pensję. Największą satysfakcją jest dla mnie to, że wyszliście z obrony zadowoleni i mogłem wam w tym pomóc". Czy właśnie tak nie powinno być?
Jak wygląda sytuacja u was? Kupujecie coś "ekstra" na koniec roku? Napiszcie do mnie maila: dominika.bielas@mamadu.pl.