Uśmiechnęłam się po przeczytaniu maila nadesłanego przez Ewę. To krótka historia o tym, jak często nie doceniamy dzisiejszej młodzieży, nie pozwalamy jej na samodzielność, nie wykorzystujemy jej potencjału. Ewa sama przyznała: nie spodziewała się, że jej córka jest aż tak zaradna.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
"Córa kończy 8 klasę i byli właśnie na wycieczce nad morzem. Takiej ostatniej, pożegnalnej, zanim się rozejdą po różnych szkołach. Sama pamiętam z moich czasów szkolnych, że to te wycieczki były zawsze najfajniejsze.
To nie jest wygodnickie pokolenie
Wróciła kilka dni temu i w sumie nie chciała opowiadać za wiele, jak to taka zbuntowana nastolatka, ale powiedziała coś, co mnie całkowicie wbiło w ziemię. Tak pozytywnie. Byli tam 4 dni, 3 noce. To był taki ośrodek, w którym często są różne kolonie organizowane, ale to nie był jeden duży budynek, tylko takie 6-osobowe domki z kuchnią i łazienką.
Na początku wyjazdu wychowawczyni dała klasie wybór, czy chcą chodzić na obiady do takiej stołówki, która należała do ośrodka, czy chcą chodzić do sklepu i sami sobie gotować. Wyobraźcie sobie, że niemal cała klasa, poza kilkoma osobami, postanowiła, że nie chce na obiady chodzić i woli robić je sama. Normalnie nie mogłam uwierzyć, bo szczerze mówiąc, nie spodziewałam się, że moja Martynka, której trzeba często pod nos wszystko podstawiać, będzie taka chętna na pichcenie.
W domu to zawsze 'mamo, nie teraz', 'mamo, nie mam czasu', 'mamo, a gdzie jest...', 'mamo, a znajdziesz...'. Myślałam, że takie trochę zagubione i nieporadne jest to moje dziecko, a czasem nawet, że to cwaniara mała, że jej się nie chce. A tu proszę.
Oczywiście jak ją pociągnęłam za język, to się okazało, że to gotowanie to było bardziej robienie frytek z piekarnika czy odsmażanie gotowych naleśników, ale i tak jestem z niej dumna. Z całej klasy jestem! Bo musieli sami zarządzać budżetem, zająć się zakupami, przygotować to. Dzielili się zresztą obowiązkami, każdego dnia inna para z domku zajmowała się wszystkimi posiłkami.
Pozwólmy dzieciom na więcej
Myślę sobie, że za bardzo narzekamy na te dzieci, że w nie nie wierzymy, same niepotrzebnie je wyręczamy. One mają 13, 14 lat i to wciąż są dzieci, ale już jednak nie do końca. Już są na progu dorosłości, one chyba już chcą ten smak dorosłości poznać. Tak fajnie mi się zrobiło, ale też głupio, bo sama napisałam tu przecież, że nie spodziewałam się tego po córce, nie doceniłam jej.
Może nie każę jej gotować dla całej rodziny rosołu na niedzielny obiad, ani piec kaczki, ale fajnie będzie dać jej więcej wolności, zaufać. A potem patrzeć, jak z takiej zbuntowanej nastolatki przeistacza się w samodzielną, ogarniętą w życiu osobę. No duma!".
Jeśli chcesz odpowiedzieć na ten list albo podzielić się z nami własną historią czy przemyśleniami na temat współczesnej młodzieży, napisz do mnie na adres hanna.szczesiak@mamadu.pl lub na naszą redakcyjną skrzynkę mamadu@natemat.pl.