mamDu_avatar

3 rzeczy, które mylnie bierzemy za naszą moc. Terapeutka o prawdziwej sile rodzica

Magdalena Woźniak

29 lutego 2024, 13:11 · 2 minuty czytania
Nie krzyk, nie uległość, nie kary… Jako świadomi rodzice mamy już wiedzę, co działa prawdziwie, a co działa tylko na moment. Terapeutka mówi o autentycznej sile rodzica, jaką każdy z nas w sobie ma.


3 rzeczy, które mylnie bierzemy za naszą moc. Terapeutka o prawdziwej sile rodzica

Magdalena Woźniak
29 lutego 2024, 13:11 • 1 minuta czytania
Nie krzyk, nie uległość, nie kary… Jako świadomi rodzice mamy już wiedzę, co działa prawdziwie, a co działa tylko na moment. Terapeutka mówi o autentycznej sile rodzica, jaką każdy z nas w sobie ma.
"Twoją najwyższą mocą jako rodzica jest… twój spokój". Fot. Pexels.com
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Rodzicielska siła

Siggie Cohen, terapeutka z ponad 20-letnim doświadczeniem, publikuje na swoich kontach treści wspierające rodziców z całego świata. Przywilejem jest czerpać od niej wiedzę.


W jednym z ostatnich postów pisze o rodzicielskiej mocy. Wymienia przy tym trzy zjawiska, procesy, zachowania, które nie mają z nią nic wspólnego, i definiuje konkretnie, co o tej prawdziwej mocy stanowi.

"Twoją najwyższą mocą, jako rodzica jest… twój spokój.

Krzyk nie jest mocą. Jest utratą kontroli nad swoimi własnymi emocjami.

Ustępowanie nie jest mocą. Jest dowodem na to, że zachowanie twojego dziecka kieruje twoimi działaniami.

Kary nie są mocą. To dowód na to, że czujesz się sfrustrowana, wyczerpana i niepewna, w jaki inny sposób możesz prowadzić swoje dziecko przez życie".

Dalej w poście, Cohen uściśla jeszcze, co ma na myśli, pisząc o spokoju:

"Spokój to nie poddawanie się, przesadne dystansowanie dziecka, spokój nie oznacza również ciągłego przyzwalania na wszystko, co się wydarza. Spokój to kontrolowanie własnych emocji, pewność swoich decyzji i odpowiedzialność za sytuację".

Mam głębokie poczucie, że wiele z nas nie posiadło jeszcze tych kompetencji. Wierzę jednak również, że żyjemy w momencie, w którym rodzicielska świadomość jest na tyle istotna, że się staramy. I nawet jeżeli się potykamy, to nie podnosimy się już z okrzykiem: "To twoja wina! To nie moje błędy", a z dystansem i pokorą, mówiąc: "Ok, popełniłam błąd. Podniosłam głos, nie umiałam zachować się inaczej. Następnym razem postaram się bardziej".

Nie ma nic bardziej potężnego niż rodzic, który rozumie swoją rolę, pewnie stawia kroki na tej rodzicielskiej scenie, ale również wie, że nie jest nieomylny.

Wczoraj matka, która niesamowicie mnie inspiruje, powiedziała coś w rodzaju: "Myślałam, że jestem po to, by wszystkim wokół było dobrze. By zadbać o wszystko, by ich uszczęśliwiać. Tylko że to nie jest życie. Teraz już wiem, że jestem po to, by doświadczać razem z nimi tego, co jest cudowne, ale również tego, co jest trudne".

Pokora i pewność jednocześnie. Połączenie nieco osobliwe, ale jestem pewna, że potrzebne. Pewność, że jestem na dobrej drodze, by codziennie stawać się lepszym rodzicem dla mojego dziecka. Pokora, która pozwoli mi na dystans do siebie i na to, by nie zawładnęła mną chęć władzy nad dzieckiem.

Czytaj także: https://mamadu.pl/182099,terapeutka-badz-dobry-w-tej-jednej-rzeczy-a-odmienisz-zycie-dziecka