Jestem milenialsem i świetnie pamiętam moje przedszkolne bale przebierańców. W tamtych czasach nie było wypożyczalni czy sklepów z kostiumami. Rodzice w karnawale musieli wykazać się nie lada kreatywnością. Sklejali, zszywali i tworzyli fantastyczne przebrania. Byli kowboje, policjanci, pani wiosna czy kreacje inspirowane jakimś regionem, np. górale czy krakowianki. Nawet księżniczek nie było zbyt wiele. Moja siostra z pokolenia Z to już inna bajka: choć nadal tematyka przebrań była podobna, to na sale balowe wkroczyły gotowce.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Dziś już nikogo to nie dziwi. Stroje takie w internecie można dostać w przystępnych cenach, jedno kliknięcie i problem z głowy. W zalatanym świecie to wygodne, ale i zgubne, o czym się ostatnio przekonałam.
Był konkretny plan
Choć w domu mamy cały przegląd kreacji, w tym roku młodsza latorośl uparła się, by być... tygrysem. Nie bardzo chciałam kupować takie przebranie na raz. Ale w końcu to nic nadzwyczajnego, by zorganizować taki strój. Okazuje się jednak, że ta misja mnie przerosła.
Moja 3-latka jest na etapie sukni, które koniecznie muszą się kręcić. Znalazłam więc piękną pomarańczową sukienkę z tiulem i wymyśliłam, że dokupię opaskę z uszami oraz ogon, a na sukienkę nakleję pasy z samoprzylepnego papieru.
To było proste zadanie
Jeśli chodzi o zakupy w sieci, zdecydowanie jestem heavy userem. Odwykłam od kupowania w stacjonarnych sklepach. Wolę porównać ceny i nie tracić czasu na dojazdy. Wysyłka w dzisiejszych czasach to także chwila moment, przynajmniej tak mi się wydawało... Bo choć uszy zamówiłam dobre 1,5 tygodnia temu, to nadal do nas nie dotarły (mimo iż przewidywana data dostawy minęła w ubiegłą środę). A bal w przedszkolu już dziś.
Pechowo w sobotę w sklepach nic nie dostałam i musiałam 3-latce wyjaśnić, że tygrysem jednak nie będzie. Mimo mojej kreatywności i zdolności plastycznych nie byłam w stanie wyczarować tygrysa... Polały się łzy. Na ich otarcie, w ostatniej chwili, udało się pożyczyć od koleżanki kreację pantery. Nie to jednak było marzeniem mojego dziecka.
Łatwo ulec wygodzie
Okazuje się, że nie tylko ja się tak nacięłam. Starsza córka miała szkolny bal w ubiegłym tygodniu i sporo dzieciaków narzekało, że ich stroje nie zdążyły dojechać. Wcale nie oznacza to, że rodzice zagapili się z odpowiednim terminem. Nie wiem, czy to kwestia dużej liczby zamówień w karnawale, czy jakiś inny problem.
Jako osoba, która dużo kupuje w sieci, jestem jednak w szoku, jak można było tak "załatwić" dzieciaki. Żal, bo niektóre naprawdę bardzo mocno to przeżywały. Szkoda.
Dla mnie to nauczka, by na przyszłość może aż tak bardzo nie ufać pozornie szybko dostępnym "gotowcom".
A stroje waszych dzieci dotarły na czas? Kim w tym roku chciały zostać wasze pociechy?