mamDu_avatar

Nie ma niegrzecznych dzieci! Są tylko te, które wołają o naszą uwagę

Magdalena Woźniak

05 lutego 2024, 13:09 · 2 minuty czytania
Od niemal sześciu lat pilnuję swojego języka, by nie mówić do córki z użyciem słowa: niegrzeczna. Bardzo to dla mnie ważne. Może dlatego, że ja sama byłam określana tym pojęciem, tylko w momentach, w których o kogoś lub o siebie walczyłam. Jest jednak coś jeszcze. Podział na grzeczne i niegrzeczne dzieci to już przeszłość.


Nie ma niegrzecznych dzieci! Są tylko te, które wołają o naszą uwagę

Magdalena Woźniak
05 lutego 2024, 13:09 • 1 minuta czytania
Od niemal sześciu lat pilnuję swojego języka, by nie mówić do córki z użyciem słowa: niegrzeczna. Bardzo to dla mnie ważne. Może dlatego, że ja sama byłam określana tym pojęciem, tylko w momentach, w których o kogoś lub o siebie walczyłam. Jest jednak coś jeszcze. Podział na grzeczne i niegrzeczne dzieci to już przeszłość.
"Mamo, tato pomóż, nie czuję się bezpiecznie. Coś się ze mną dzieje, nie wiem co". Fot. 123rf.com
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Niezaspokojona potrzeba

Natalia Fedan – psycholożka, anglistka, certyfikowaną trenerka Self-reg oraz tłumaczka książki klasycznej pozycji "Self-reg"*, tak mówi o stresie w rozmowie z magazynem Natuli:


"Za każdym wybuchem emocji najprawdopodobniej stoi stres, czyli jakaś niezaspokojona potrzeba albo coś, co zakłóca dziecku jego równowagę. Potrzebą w tym wypadku jest redukcja stresu. Najczęściej zachowanie dziecka jest po prostu wołaniem o pomoc: 'Mamo, tato pomóż, nie czuję się bezpiecznie. Coś się ze mną dzieje, nie wiem co'".

W tym ostatnim zdaniu jest dla mnie wszystko.

Wołanie o pomoc, o wsparcie. Dziecięcy krzyk, który, choć trudny do zniesienia, winien być zaakceptowany, usłyszany i rozbrojony. Nie karą, nie krzykiem, nie oddzieleniem od rodzica. Rozbrojony, czyli usłyszany i niepozostawiony bez odpowiedzi. A tą odpowiedzią niech będą słowa: co mogę dla ciebie zrobić?

Czasami niech to będzie po prostu zapewnienie: jestem.

To nie jest łatwe

Ja wiem, że to nie jest łatwe. Wokół regulacji emocji dziecka i wybuchów tychże, narosło również wiele mitów, baniek. Nie wszystkie są dobre, nie wszystkie słuszne.

Istnieje krzywdzące przekonanie, że takie traktowanie wybuchów emocji u dziecka jest jednoznaczne z jego "rozpieszczaniem", z taką postawą bezgranicznej służalczości rodzica wobec dziecka. To zupełnie nie tak.

Realne wsparcie świadomego rodzica w takim momencie zakłada akceptację. Zakłada również brak złych intencji dziecka. Nie oznacza jednak, że zachowania niewłaściwe są przyjmowane jako błogosławieństwo. Akceptacja nie oznacza braku korekty, rozmowy, granic.

Na to wszystko jest czas. Kiedy dziecko się uspokoi, a jego układ nerwowy zostanie ukojony (tu duża rola rodzica), możemy zacząć rozmawiać. Spokojnie, z szacunkiem. Wyjść z założenia, że dziecko nie wie, jak postąpić inaczej, jak inaczej pokierować złością, frustracją. Nowymi dla niego, jeszcze niepoznanymi emocjami.

Ukojenie w rodzicielskich ramionach jest fundamentem tego, by ze złością w przyszłości dziecko żyło w zgodzie. Ona nie zniknie, nigdy. Potrzebne są nam wszystkim jednak narzędzia do dawania jej upustu. Narzędzia bezpieczne, narzędzia niekrzywdzące siebie i innych.

A przede wszystkim wiara w to, co jest esencją tego tekstu: za każdą trudną emocją stoi niezaspokojenie, trudny moment, doświadczenie.

*Shanker, S.: SELF-REG. Warszawa, 2016.

Czytaj także: https://mamadu.pl/175199,gosia-stanczyk-sprawia-mi-przyjemnosc-patrzenie-na-dziecieca-zlosc