"Kiedy córka mówi nam, że marzy o pluszowym króliku, mąż od razu zamawia całą serię takich zabawek. Próbowałam tłumaczyć, że pokój małej wygląda jak śmietnik. Potajemnie robiłam selekcje zabawek, ale to nic nie daje. Jak mam wytłumaczyć mężowi, żeby tyle nie kupował?" – żali się Ewa.
Reklama.
Reklama.
"Chwilami mam wrażenie, że pokój mojej córki jest jak gra Tetris. Gdy usuniesz kilka elementów, w mgnieniu oka spadają nowe. Nie mam nic przeciwko zabawkom, ale są jakieś granice. Niedługo trzeba będzie zorganizować kontener na te wszystkie kredki, klocki, pluszaki.
Zawsze lubiłam minimalizm
Odkąd pamiętam, lubiłam mieć wokół siebie przestrzeń. Odkąd na świecie pojawiła się Maja, pokój w stylu Montessori stał się moim marzeniem. Wszystko w drewnie, idealnie poukładane i czyste. W takim otoczeniu przyjemnie się mieszka i wszystko można łatwo posprzątać. Wraz z upływem czasu w naszym mieszkaniu zaczęło pojawiać się coraz więcej rzeczy.
Maja rosła, więc potrzebowała kredek, farb, kartek, plasteliny i flamastrów. Kiedy fascynowała się "Świnką Peppą", miała całą pluszową rodzinę. Potem przyszedł czas na "Auta", "Psi Patrol", "Super Zings", "True i tęczowe królestwo". Córka miała mnóstwo figurek, samochodów i maskotek z ulubionymi bohaterami bajek. Zebraliśmy też cały Gang Fajniaków, Świeżaków itp.
Raz na jakiś czas robiliśmy segregacje i oddawaliśmy dzieciom naszych znajomych. Niestety pokój i tak wyglądał na zagracony. W końcu straciłam motywację do sprzątania. Gdy Maja pokochała Minecrafta, mąż zaczął znosić do domu mnóstwo zabawek. W rezultacie na podłodze stoi cały "świat z licznymi biomami", a na biurku pełno jest "surowców" i figurek z gry.
Nie jestem w stanie przejść, aby o coś się nie potknąć, a wytarcie kurzy z półek i parapetów graniczy z cudem. Kilka razy robiłam potajemne selekcje zabawek, ale córka się awanturowała. Miała rację, bo pozbywałam się rzeczy bez jej wiedzy. Zaczęłyśmy to konsultować, ale widzę, że mała jest podobna do męża. Też ma w sobie coś ze zbieracza. W dodatku nie chce sprzątać pokoju, a ja nie mam do tego siły".
Zbieractwo to zaburzenie
Obsesyjne zbieranie przedmiotów to zaburzenie, które nosi nazwę syllogomania –
charakteryzuje się gromadzeniem często niepotrzebnych lub bezwartościowych rzeczy. Osoby cierpiące na tę przypadłość nie są w stanie powstrzymać się przed zakupami. Trudno im jest też pozbyć się ukochanych przedmiotów. W rezultacie prowadzi to do nagromadzenia się dużej ilości rzeczy w ich otoczeniu. Tego typu zaburzenie często prowadza chaos i bałagan w przestrzeni życiowej. Może również wpływać negatywnie na pozostałych domowników. Syllogomania potocznie określana jest jako "chorobliwe zbieractwo".
Jak większość zaburzeń, syllogomania jest możliwa do wyleczenia. Zazwyczaj w jej przypadku stosuje się psychoterapię, zwłaszcza terapię poznawczo-behawioralną, która może pomóc w identyfikowaniu myśli i zachowań związanych ze zbieraniem. Trudno powiedzieć, czy zbieractwo jest dziedziczne, ale z pewnością wpływa na najmłodszych. Jeżeli dziecko widzi rodzica, który gromadzi mnóstwo przedmiotów, też zaczyna go naśladować. Warto też pamiętać, że kupowanie zbyt dużej liczby zabawek prowadzi do przebodźcowania dziecka. Dzieci nie znają też wartości pieniądza i myślą, że można mieć wszystko na zawołanie.